piątek, 28 lutego 2014

Live painting: patrz, myśl, działaj!

Malarstwo Edyty Dzierż




Współczesne malarstwo wydaje ci się trudne i niezrozumiałe? Kontemplowanie statycznie wiszących na ścianie w galerii obrazów jest nie dla ciebie? Najwyższy czas by poznać Edytę Dzierż i jej działania artystyczne!

„Obraz żyje swoim własnym życiem. Ja tylko pomagam mu się ujawnić.” - te słowa Jacksona Pollocka, jednego z najlepiej znanych współczesnych malarzy amerykańskich, idealnie odzwierciedlają poczynania twórcze Edyty Dzierż.

Jackson Pollock, który współtworzył nurt acting painting, był w latach 50. uznawany za radykała w swoich działaniach artystycznych. Pracował na wielkich powierzchniach, płótnach rozłożonych wprost na podłodze. Proces twórczy w jego rozumieniu był działaniem natchnionym, gdzie każda kropla farby nieprzypadkowo spadająca na płótno miała swoje znaczenie. Z czasem Jackson Pollock zrezygnował nawet z pędzli na rzecz choćby kija maczanego w wiadrze z farbą. Podczas aktu twórczego liczył się tylko on - artysta, farba i odpowiednia powierzchnia. Wszystko po to, by tworzyć przy użyciu najbardziej spontanicznych technik malarskich i uchwycić to, co wydaje się ulotne. Jackson Pollock zainspirował działania wielu współczesnych artystów. Z pewnością jest także patronem (jednym z wielu!) młodej warszawskiej artystki Edyty Dzierż. 

Edyta Dzierż to absolwentka Wydziału Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, która w 2004 r. uzyskała dyplom z malarstwa za obraz pt. „Pejzaż” w pracowni prof. M. Czapli. Malarka rozwijała swe zainteresowania technikami ściennymi pod okiem prof. E. Tarkowskiego, brała też udział w licznych performance'ach i happeningach oraz plenerach artystycznych. 

Od kilku już lat Edyta Dzierż działa w Zarządzie Okręgu Warszawskiego Związku Polskich Artystów Plastyków (OW ZPAP). Obecnie współtworzy pracownię PRACOWNIA 23 na warszawskiej Pradze. Jest jedną z bardziej aktywnych artystek młodego pokolenia, związaną z grupami artystycznymi: Osobno, Symfonia oraz interdyscyplinarną Młodzi Sztuką. 

Podobnie jak dla Jacksona Polloka, dla Edyty Dzierż niezwykle ważny jest kolor. Jak mówi sama artystka: „Kolor to istota malarstwa! To wyraz energii, która oddziałuje na widza oraz przestrzeń, w którą wkracza razem z nami. Kolorem chcę uderzać w widza z impetem - oddziaływać na kształt.” 

Nie można powiedzieć, by jakikolwiek obraz Edyty Dzierż nie spełniał tych założeń. Już pobieżny ogląd prac nasuwa na myśl stwierdzenie, że na płótnach malarki kolor tętni życiem, pobudza, daje energię. Jest odzwierciedleniem wiosny, lata i jesieni w ogrodzie wyobraźni. A zima? Dla niej nie ma miejsca w pracach Edyty Dzierż. W końcu zima to przemijanie, ograniczenie palety barw. 

Co jeszcze inspiruje malarkę? Oczywiście natura: „Natura to mój stymulator malarskiego poznania, twórczych impulsów (koloru, formy, światła, faktury, relacji przestrzennych). To jej bogactwo różnorodnych aluzji prowokuje mnie! Zmusza do koncentracji i tworzenia kolejnych, innych, nowych jakości - obrazów. Buduję je: mocnym kolorem - dynamiczną kreską - płaską plamą barwną - szorstką fakturą - biologicznie zmodyfikowaną konsystencją farby. To dzięki naturze, jej regularności, powtarzalności, kojarzę abstrakty i realne odniesienia w obrazy, w które uwikłany jest człowiek.” 

Jednak baczni obserwatorzy sztuki, nie tylko współczesnej, z pewnością zauważą, że natura była od zawsze wielką inspiracją dla artystów. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę Edyta Dzierż, która jednocześnie zręcznie wpisuje się w nurt postmodernistyczny, czerpiąc od swoich poprzedników to, co najlepsze, by zrobić krok naprzód. 

Artystka uczyniła ze swoich obrazów dzieła tak dynamiczne i nasycone ruchem, że trudno nazwać je zwykłymi obrazami. Przede wszystkim, sztuką nie jest dla Edyty Dzierż sam obraz, który można powiesić na ścianie, lecz cały proces twórczy. Mieszanie farb, rozkładanie ich na płótnie (i nie tylko), tworzenie faktury obrazu czy całej ferii barw - jednym słowem, wszystkie te procesy, do których dotychczas widz nie miał dostępu, a które były owiane swoistym sacrum, stoją teraz dla „zwykłych śmiertelników” otworem. A to jest zasługą performance'u Edyty Dzierż, która wyciąga rękę do widza, zaprasza go do swojego sekretnego świata, ujawnia tajemnice twórcze... i przy okazji przekonuje, że malowanie obrazów to również ciężka fizycznie i emocjonalnie praca. Widz dostaje w zamian naprawdę wiele - możliwość realnego obcowania ze sztuką, obserwowanie natchnionej pracy twórczej, dosięganie tajemnicy. A co otrzymuje malarka i autorka śmiałego pomysłu? 

Jak sama mówi: „Obraz brzmi! W czasie live painting, performance (obraz-dźwięk-światło) widz wchłania moje myśli, idee, ślady, znaki, słowa, dźwięki, energię!” Owa energia krąży między twórcą a widzem, nie ustaje w spoczynku, napędza kolejne działania artystyczne malarki, widzów zaś zmusza do współuczestnictwa i myślenia. Nie bez powodu projekt artystyczny malarki jest nazywany obraz-dźwięk-światło. To swoiste credo, spis najważniejszych dla artystki przymiotów malarstwa czy sztuki w ogóle. Gruba kreska, żywe, nasycone barwy oraz zmienna faktura obrazu sprawiają, że obcując z pracami artystki trudno nie docenić tej różnorodności i żywiołowości.

Malarstwo Edyty Dzierż to najlepszy dowód na to, że sztuka stoi otworem dla każdego, kto tylko chce uczestniczyć w procesie twórczym, dzielić się swymi emocjami i przeżyciami... nawet wtedy, gdy sami jesteśmy pozbawieni „iskry bożej”!


Joanna Bielas


środa, 26 lutego 2014

Gdy słowo spotyka się z obrazem...

Exlibrisy Agnieszki Lipskiej
AGNIESZKA LIPSKA - ARTYSTKA WSPÓŁPRACUJĄCA Z GALERIĄ SZTUKI BE ART
www.be-art.pl
https://www.facebook.com/galeriasztukibeart?fref=ts
Utwory literackie od zawsze stanowiły inspirację dla malarzy. Opisane w książkach historie pobudzały wyobraźnię, wywoływały wzruszenia, nakłaniały do utrwalenia własnych impresji. Oprócz klasycznych obrazów inspirowanych dziełami epickimi czy poetyckimi bądź ilustracjami wykonywanymi na kartach kolejnych wydań, wielbiciele szeroko pojętej sztuki zawsze zwracali także uwagę na exlibrisy.

Te miniaturowe dzieła, których historia sięga czasów starożytności i których rozkwit miał miejsce w średniowieczu, dziś odzyskują dawną popularność.

Stali bywalcy bibliotek, właściciele pokaźnych księgozbiorów czy po prostu wielbiciele słowa pisanego stanowią zwykle grono osób, dla których liczy się nie tylko treść, ale i forma. Tę ostatnią można zaakcentować poprzez odpowiednią okładkę, ilustrację, czy układ graficzny książki. Jednak instytucje czy osoby, którym zależy na zaakcentowaniu własności, niezwykłości swojego księgozbioru, wielką wagę przywiązują również do exlibrisu. Ten niewielkich rozmiarów obrazek w formie naklejki umiejscowiony zwykle bywa na wewnętrznej stronie okładki. Exlibris, wykonany zazwyczaj przy użyciu technik: drzeworyt, linoryt, miedzioryt, sucha igła, akwaforta itp. a ostatnio nawet technik komputerowych, zawiera imię i nazwisko właściciela, bądź też jego inicjały, pseudonim, godło lub nazwę instytucji. Pierwszy znany „klasyczny” exlibris jaki zachował się do naszych czasów powstał w technice drzeworytu w 1450 roku. W gatunku tym lubowali się zwłaszcza niemieccy drukarze.

Okazuje się jednak, że Polska niewiele ustępuje Niemcom pod tym względem: pierwsze zachowane exlibrisy maja datę 1516 i 1517, a należały do biskupa Macieja Drzewickiego z Drzewicy w Ziemi Radomskiej. Przez wiele lat exlibrisy były kojarzone ze sztuką użytkową, zarezerwowaną dla hermetycznego, elitarnego grona odbiorców. W latach międzywojennych exlibrisami posługiwali się bowiem zamożni posiadacze pokaźnych najczęściej kolekcji, którzy chcieli zaakcentować wyjątkowość własnego księgozbioru. Podobnie było w latach powojennych. Dziś zasięg występowania exlibrisów znacznie się zwiększył i nie jest przywilejem zarezerwowanym wyłącznie dla bibliotek czy zamożnych kolekcjonerów.

Zgodnie z definicją współczesnej sztuki użytkowej exlibrisem może dziś posługiwać się każdy, kto tylko chce! Wielbiciele literatury mogą zamówić swój własny niepowtarzalny exlibris, bez względu na to, jak pokaźna jest ich kolekcja książek. Co ważne, zamówienie oryginalnego exlibrisu nie jest ani trudne ani zbyt kosztowne. To niewielkich rozmiarów dzieło sztuki podkreśli wartość każdej domowej kolekcji lub księgozbioru. Własny exlibris nie tylko doda splendoru, a także... w dyskretny, a zarazem znaczący sposób przypomni każdemu, kto ociąga się z zamiarem oddania pożyczonej od nas kiedyś książki o konieczności zwrotu elementu naszej kolekcji.

Tworzenie exlibrisu, mimo, że są to dzieła niewielkich rozmiarów, nie jest jednak dziełem przypadku i nie jest procesem krótkotrwałym. W rzeczywistości na każdym etapie powstawania exlibrisu twórca konsultuje swoje pomysły ze zleceniodawcą, który na początku powinien określić motyw przewodni exlibrisu, swoje upodobania literackie czy artystyczne w ogóle, pożądaną kolorystykę i wiele innych. Exlibris rzadko jest więc tworem wyłącznie jednego człowieka, przeważnie to kompromis między wizją artystyczną zamawiającego a artystą, romans słowa i obrazu, mariaż literatury i malarstwa bądź grafiki.

Nic dziwnego zatem, że stosunkowo niewielu artystów podejmuje się wykonania exlibrisów. Jedną z najciekawszych postaci świata artystycznego wyspecjalizowaną w tej dziedzinie jest Agnieszka Lipska. Ta artystka urodzona w Turku w 1975 roku jest absolwentką PWSZ w Koninie i UAM na Wydziale Pedagogiczno-Artystycznym w Kaliszu. Jak sama o sobie mówi: Myśl o malowaniu prześladowała mnie odkąd pamiętam, ale dopiero na studiach reaktywowałam swą pasję.

Agnieszka Lipska realizuje się jako malarka, graficzka i poetka. Dla osoby władającej zarówno słowem jak i obrazem, exlibris zdaje się być idealną formą sztuki.

Agnieszka Lipska początkowo jednak pochłonięta była poszukiwaniem własnej drogi artystycznej. Namówiona przez swojego profesora wysłała exlibrisy własnego autorstwa na konkurs do Finlandii. Po upływie pół roku, ku swojemu ogromnemu zaskoczeniu dowiedziała się, że dzieła zostały wyróżnione. Od tego momentu tworzenie exlibrisów stało się dla artystki główną formą wyrazu, a jednocześnie źródłem nieustannych poszukiwań.

Agnieszka Lipska jest jednak artystką, która potrafi sprecyzować płaszczyznę artystyczną, w której czuje się najlepiej:

-Moje malarstwo to malarstwo figuratywne, przedstawiające, zawierające w sobie realizm, jednak niedążące do definiowania samego w sobie tego, co mnie otacza, lecz do tego, co jest we mnie. To również malarstwo abstrakcyjne, dzięki któremu pozwalam sobie na coraz śmielsze kompozycje. Bo w tej dziedzinie sztuki tak naprawdę nie ma ograniczeń, wystarczy puścić wodze wyobraźni i malować....- mówi sama o sobie.
Exlibris, ulubiona forma wyrazu Agnieszki Lipskiej wymaga od artystki również tego, by nie zamykać się w świecie własnych impresji, lecz być wciąż otwartym na wizję artystyczną osób zamawiających, by wciąż konsultować ją i udoskonalać. Indywidualne podejście do klienta, łatwość w precyzowaniu wizji osób zamawiających te małe dzieła sztuki, czy indywidualny, niepowtarzalny efekt końcowy sprawiają, że exlibrisy wykonane przez Agnieszkę Lipską cieszą się coraz większym uznaniem instytucji czy właścicieli prywatnych księgozbiorów na całym świecie, czyniąc tę artystkę coraz bardziej popularną.
W ofercie galerii BE-ART exclusive (www.be-art.pl) znajdują się zarówno obrazy Agnieszki Lipskiej, jak i oferta dla kolekcjonerów exlibristyki. Istnieje również możliwość zakupu wyjątkowych egzemplarzy oraz usługa dodatkowa polegającą na wykonaniu exlibrisu na specjalne zamówienie. By zapoznać się z oferowanymi do sprzedaży wyjątkowymi egzemplarzami kolekcjonerskimi - zapraszamy do zakładki Exlibris (www.be-art.pl/exclusive/exlibris).
Tekst: I.D. MEDIA


poniedziałek, 24 lutego 2014

To ludzie tworzą firmę i decydują o jej sukcesie!

Branża hotelarska w Polsce rozwija się w bardzo szybkim tempie. Wraz z nowopowstałymi hotelami rośnie również liczba osób zatrudnionych w takich obiektach – to one swoim profesjonalizmem, sposobem bycia i kreatywnością „tworzą” hotel.
Jak jednak odpowiednio zarządzać polityką kadrową oraz dlaczego stanowisko dyrektora HR jest jednym z kluczowych w firmie rozmawiam z Edytą Goryszewską-Szumską, Dyrektorem Działu HR w sieci Qubus Hotel.

Karolina Celińska: Pod koniec 2013 roku zwyciężyła Pani w konkursie „Dyrektor HRoku 2013”, organizowanym przez wydawnictwo „Wiedza i Praktyka". Sam pomysł na tego typu tematykę konkursu zwraca naszą uwagę na funkcjonowanie działów HR. Na czym zatem polega Pani praca i dlaczego jest tak istotna w funkcjonowaniu całej sieci?

Edyta Goryszewska-Szumska: Wychodzę z założenia, że to ludzie tworzą firmę i to oni oraz ich zaangażowanie w pracę ma ogromny wpływ na jej poprawne funkcjonowanie i wizerunek. Qubus Hotel zatrudnia w tej chwili około 700 osób na różnych stanowiskach. Pogodzenie interesów pracowników z interesami firmy, odpowiednia komunikacja z pracownikami, zmniejszenie rotacji na stanowiskach pracy oraz stworzenie dobrych warunków do rozwoju osobistego w ramach sieci, to moje główne zadania.

K.C: Jakie cechy powinna posiadać osoba na stanowisku Dyrektora HR?
E.G.SZ: Z pewnością musi być to osoba bardzo otwarta i komunikatywna. Jednym z zadań które realizuję jest odpowiednia komunikacja pomiędzy pracownikami a zarządem. Zdarza mi się zatem znaleźć co jakiś czas w przysłowiowej sytuacji „między młotem a kowadłem”. A powyższe cechy oraz wieloletnie doświadczenie pozwalają mi pozytywnie rozwiązywać sytuacje konfliktowe w firmie. Staramy się też minimalizować ilość takich sytuacji poprzez podejmowanie działań prewencyjnych takich jak regularne badania satysfakcji z pracy wśród zatrudnionych itp.

K.C: Realizacja tak wielu zadań z pewnością jest bardzo trudna. Chciałabym zatem zapytać o blaski i cienie pracy na tego typu stanowisku.
E.G.SZ: Pozytywna jest z pewnością różnorodność mojej pracy i zadań. Dzięki niej cały czas mam kontakt z ludźmi. Dodatkowo ze względu na branżę, jaką jest hotelarstwo mam możliwość zdobywania wiedzy z wielu dziedzin i działów np. funkcjonowanie restauracji, recepcji czy działu służby pięter. Ogromną satysfakcję sprawia mi też wdrażanie nowoczesnych rozwiązań HR w całej sieci. Jeśli natomiast chodzi o wyzwania z jakimi spotykam się w swojej pracy, to mogę do nich zaliczyć np. dużą zależność naszego biznesu od wahań w obszarze gospodarki krajowej i stałe nadążanie za tymi zmianami. Wymusza to na nas ciągłe myślenie o efektywności podejmowanych działań, zarówno ze strony operacyjnej jak i finansowej. Stałym problemem jest też mała dostępność profesjonalnej kadry na rynku polskim, a co się z tym wiąże słaby system edukacji zawodowej-hotelarskiej w Polsce. W 2013r. mieliśmy w sieci ponad 100 rekrutacji. To standard w naszej branży. Pomimo tego staramy się jednak zarówno zmniejszyć tą rotację poprzez tworzenie dobrych warunków pracy dla osób zatrudnionych, jak też udoskonalamy procesy rekrutacji i szkoleń. W poprzednim roku udało nam się np. efektywnie skrócić średni czas trwania każdej rekrutacji o 10 dni w porównaniu do roku 2012.



K.C: Co wpływa na zadowolenie pracowników z pracy?

E.G.SZ: Realizowanie przyjaznej polityki personalnej. Ważne są zarówno podstawy np. zapewnienie bezpieczeństwa i odpowiednich warunków pracy związanych np. z czasem pracy, czy terminowym wypłacaniem wynagrodzeń, jak też odpowiedni system szkoleń i rozwoju pracownika czy rozbudowane świadczenia pracownicze. Dla naszych pracowników bardzo ważne jest np. dofinansowanie do opieki zdrowotnej. W ramach świadczeń realizujemy też wiele programów takich jak „Ołówkowe” (dofinansowanie do wyprawek szkolnych) czy „Prymus” (konkurs dla osób studiujących i pracujących jednocześnie). W sieci wdrażamy też nowoczesne narzędzia HR. W 2013r. wprowadziliśmy nowoczesny system motywacyjny oparty na spersonalizowanych wskaźnikach pracy. Stworzyliśmy też zgodny ze światowym trendem system oceny pracy, który połączyliśmy z ideą wartości firmowych. Tu mogę powiedzieć, że jesteśmy liderami na polskim rynku jeśli chodzi o zastosowanie tego systemu.

K.C: A co jest najważniejsze jeśli chodzi o funkcjonowanie całego działu HR?
E.G.SZ: Przede wszystkim świadomość dyrektora, że wszystkie działania w zakresie HR nie byłyby możliwe bez pracy zespołowej w dziale. Sam dyrektor niewiele może, potrzebne jest bowiem zaangażowanie całego zespołu w wykonywane zadań. Dział HR ze względu na swoje funkcje jest najbliższy wszystkim pracownikom, dlatego zwracamy ogromną uwagę na synergię pomiędzy wszystkimi działami w sieci. Praca zespołowa jest dla mnie zatem najefektywniejszą formą działań, gwarantującą wysoką jakość realizowanych zadań.

piątek, 21 lutego 2014

Projekt Metropolitanin czyli mężczyźni z węgla

Patronat IK Magazine

 
Projekt Metropolitanin to regionalna inicjatywa artystyczno – społeczna powołana do życia przez piekarską amatorkę fotografii Annę Kowalczyk. Celem projektu jest podjęcie walki ze stereotypem Ślązaków, wciąż jeszcze widzianych w innych regionach, ale również i na samym Śląsku, wyłącznie przez pryzmat kopalni, hut i ciężkiego przemysłu. Ma pokazać, że Śląsk ludźmi sukcesu stoi, a sukces niejedno ma imię i niejedną twarz, że Śląsk budują Mężczyźni z Węgla – budują gestem, obrazem, dźwiękiem, słowem i sercem.
 
 
Narzędziem do tego stworzonym będzie kalendarz na rok 2014 z sylwetkami wspomnianych Mężczyzn, którzy sobą i swoim sukcesem pozytywnie wzmacniają wizerunek Ślązaków również poza granicami aglomeracji. Cały zysk ze sprzedaży kalendarza zostanie przeznaczony na rehabilitację Adriana Stramowskiego z Tychów, który urodził się z ciężką wadą urologiczną. Każdy jego dzień jest pytaniem o kolejny poranek. Czy będzie normalnie? Czy w ogóle będzie. 



Symbolem Adriana jest jego misiu. Mały i śliczny, ale wielokrotnie cerowany i zaszywany... jak jego właściciel. Poszczególne miesiące będą więc mieć twarze min: Damiana Jonaka – bytomianina, bokserskiego Mistrza Świata, Jana „ Kyksa” Skrzeka ze Śląską Grupą Bluesową, zespołu Oberschlesien, Mariusza Kałamagi – muzyka i artysty kabaretowego wywodzącego się również z Bytomia, czy też ADH Polonii Bytom. 



Na stronie internetowej i fun page’u PM pojawiały się systematycznie sylwetki poszczególnych uczestników w reportażach pomysłodawczyni projektu oraz postać małego Adriana. Całe przedsięwzięcie jest ważnym elementem tożsamości kulturowej Aglomeracji Śląskiej.
W projekcie bierze udział wielu wspaniałych ludzi dumnych ze swojej tożsamości, którzy bezinteresownie poświęcą swój czas, aby pomóc Adrianowi i mieć udział w nowej odsłonie Śląska. Głównym hasłem projektu są Mężczyźni z Węgla – ich chce pokazać Ania. "Za ich pomocą mam zamiar dokonać kolejnej odsłony ziemi śląskiej oraz miast rodzinnych uczestników, w tym BYTOMIA. I chociaż z węgla nasi mężczyźni są zlepieni, mają wielkie serca. 

Jest to pierwsza edycja projektu, ale zapewniam że nie ostatnia. W planach jest już kolejny rok i kolejny kalendarz.".

Dane kontaktowe dla osób zainteresowanych wsparciem projektu: 

Anna Kowalczyk 
Mail: projekt.metropolitanin@gmail.com 
Kom: 504-841-444
www.metropolitanin.wordpress.com
https://www.facebook.com/ProjektMetropolitanin
 

wtorek, 18 lutego 2014

Inwestuj w sztukę - to się zawsze opłaca!


Wielu z nas coraz częściej zastanawia się nad znalezieniem najlepszego sposobu zainwestowania swoich zasobów finansowych. Inwestycja w dzieła sztuki to od dawna, jeden z najlepszych sposobów lokaty kapitału. Właściwy wybór dzieła i artysty jest drogą do sukcesu wielu koneserów i znawców sztuki.



Prace znajdujące się w ofercie naszej galerii są pod wieloma względami wyjątkowe. Wszystkie prezentowane u nas dzieła zostały stworzone przez znakomitych artystów, wielokrotnie już docenionych na rynku sztuki i kultury. Różnorodności dzieł umożliwia znalezienie w naszej ofercie prac, które zadowolą gusta wyrafinowanych koneserów i znawców dobrej sztuki.



Każdy kto pragnie posiadać wyjątkowe dzieło będące niewątpliwie doskonalą inwestycją, na pewno znajdzie w naszej ofercie produkt zaspokajający jego gusta i upodobania. Posiadamy bowiem szeroką gamę wyjątkowych dzieł zarówno z kategorii malarstwa, grafiki, rysunku czy fotografii. Poza pracami współczesnych młodych artystów, udostępniamy także dzieła znakomitych twórców uznanych na rynku sztuki zarówno w kraju jak i na świecie. Przykładem tego niech będzie dzieło zatytułowane "Pastiche holenderski 1" którego autorem jest nieżyjący już Peter van der Goss - nasz rodzimy artysta Piotr Goss. Praca ta została udostępniona galerii BE-ART exclusive z prywatnej kolekcji.



Galeria Be-Art exclusive, posiada wyłączność na prezentowane prace i gwarantuje ich unikatowość. Każda praca jest zaopatrzona w Certyfikat autentyczności i własnoręcznie podpisana przez artystę. Różnorodne style malarskie, kształty i formy, pozwalają na udekorowanie wnętrza w taki sposób aby stało się ono swoistą perełką wśród współczesnych wnętrz.



Be-Art exclusive współpracuje z pracownią projektową ARKADA –Lidia Bąk, gdzie wszyscy zainteresowani mogą zamówić projekt aranżacji wnętrza lub uzyskać pomoc w doborze i skompletowaniu własnej kolekcji dzieł.

Konsultacje i porady dotyczące doboru dzieł sztuki do określonego wnętrza, zamówione poprzez stronę Be-Art exclusive, zyskują priorytet pod względem terminu realizacji jak również rabat cenowy (w wysokości 20% netto).



Zapraszamy do kontaktu i współpracy.

BE-ART exclusive.


http://www.be-art.pl/wydarzenia/175-inwestuj-w-sztuke-to-sie-zawsze-op%C5%82aca

Czarny koń Agaty Kleczkowskiej


Patronat IK Magazine

„Czarny Koń” to tytuł wystawy malarstwa Agaty Kleczkowskiej, której wernisaż odbył się 24 stycznia 2013 r. o godzinie 19:00 w Galerii Fibak na Krakowskim Przedmieściu 5 w Warszawie. Gośćmi wernisażu byli przedstawiciele świata sztuki i biznesu, około 200-300 osób. Wystawę można było oglądać od 25 stycznia.



Organizatorem był Dom Aukcyjny Abbey House - spółka, która zajmuje się inwestycjami w rynek sztuki oraz  zapewnia innowacyjną przestrzeń w komunikacji sztuki współczesnej a biznesem, prezentując prace głównie młodych i nieznanych artystów – przyszłych mistrzów i klasyków.
 


Agata Kleczkowska zajmuje się malarstwem, rysunkiem oraz tkaniną artystyczną. W każdej z tych dziedzin stara się eksplorować tematykę granic estetycznych, oprawy wizualnej prymitywnych misteriów religijnych czy wszelkiego rodzaju kultów. Interesuje ją szczególnie często spotykane nawet wśród ludzi na wskroś racjonalnych myślenie magiczne, które sprawia, że porządkujemy otaczającą nas rzeczywistość według specyficznego klucza, nadając wybranym miejscom, postaciom, zwierzętom lub przedmiotom znaczenie talizmanu czy fetyszu, oraz jakie znaczenie ma to dla warstwy estetycznej, jaką wokół siebie budujemy.



Czarny koń" to pierwsza indywidualna wystawa artystki, ubiegłorocznej absolwentki Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Wizerunek czarnego konia zajmuje część dyplomowego dyptyku Agaty Kleczkowskiej. Wielkoformatowy obraz przedstawia zwierzę z uniesionymi kopytami, w pozie charakterystycznej dla  wielu  rzeźb i dekoracyjnych figurek. 

Bibeloty i szpargały z bazarowego uniwersum wyłaniają się także z gwieździstego tła, na którym artystka umieściła narowiste zwierzę. One także w większości są podobiznami zwierząt. Powitalny kot szczęścia, plastikowe pudle, lusterko w kształcie zajączka, miś, jelonek i inne zabawki dziecięce – kicz i tandeta, których potwierdzenie stanowi róż tła. Na wystawie zostały także pokazane inne obrazy, których bohaterami były zwierzęta.
Patronem medialnym wystawy został magazyn Imperium Kobiet!


http://www.ikmag.pl/miesiecznik/rozmaitosci/czarny_kon_agaty_kleczkowskiej_patronat_ik_magazine.html

Salvador Dali

Jestem skazany na ekscentryczność, czy tego chcę czy nie...

Niewątpliwie Salvador Dali jest jedną z ikon sztuki współczesnej. Malarz, rzeźbiarz, pisarz, designer, współtwórca dzieł filmowych. Ten ekscentryk od dziecka był dziwakiem, jego zachowanie często było niezrozumiałe dla otoczenia. Dążąc do warsztatowej perfekcji nie potrafił jednak odnaleźć się w akademickich strukturach edukacji artystycznej. Odniósł ogromny sukces artystyczny i finansowy. Autor artykułu o „Wewnętrznych mechanizmach aktywności paranoicznej”. 


 
Już jako dziecko był nieznośnym narcystycznym „bachorem” o ekshibicjonistycznych ciągotach. Potrafił być okrutny dla bliskich osób. Mając sześć lat wymierzył swojej trzyletniej siostrze straszliwego kopniaka w głowę, co sprawiło mu upojną radość, wyznaje to we wspomnieniach. Jedną ze swoich adoratorek, pieszczącą delikatnie jego stopy, powalił na ziemię. Depczącego ją do krwi świadkowie musieli oderwać siłą.

Jak twierdzi jeden z krytyków, surrealizm w tym co najlepsze i w tym co najgorsze zawdzięcza Dalemu renomę. Całym życiem utożsamiał się ze swoim dziełem. Sposobem zachowania, stylem życia, wypowiedziami manifestował swą wyjątkowość. Jako artysta i jako człowiek był postacią kontrowersyjną, budzącą wiele skrajnych emocji. Jego twórczość stanowi duże wyzwanie dla specjalistów zajmujących się psychologią sztuki. Krytycy interpretując jego obrazy zwracają uwagę na treści o charakterze seksualnym. Odnaleźć możemy na jego płótnach formy falliczne, często czymś podparte. Jedno z jego płócien nosi tytuł Wielki masturbator. 

O jednym ze swoich obrazów Widmo libido Dali mówi tak: - Malując ten obraz miałem na celu znalezienie synonimu dla Freudowskiej ikonografii. Obraz przedstawia mnie w wieku sześciu lat, trzymającego skamieniały seks i obserwującego niezwykle zastraszający i halucynacyjny kataklizm, lepki i biologiczny, wieczną kobiecość.



Lata pięćdziesiąte XX w. są w życiu Dalego okresem niezwykłego zainteresowania religią. Zwrot w stronę mistycyzmu był w jego przypadku po części reakcją na tragiczne doświadczenie ludzkości związane z wyprodukowaniem i użyciem broni nuklearnej. W czasopiśmie „Art News” artysta deklaruje: 
- Niewykluczone, że odtąd Dali więcej uwagi poświęcać będzie sferze świadomości niż sferze podświadomości.


Dokonujący się w nim proces transformacji ideowo-artystycznej artysta dopowiada w Manifeście mistycznym. Mówiąc o uwarunkowaniach owego zwrotu Dali wyznaje: - Mam genialne przeczucie, że rozporządzam nadzwyczajną bronią, umożliwiającą dotarcie do jądra rzeczywistości: to mistycyzm, tzn. głęboka intuicja tego, co istnieje, bezpośrednie porozumienie z całością istnienia, wizja absolutna dzięki łasce prawdy, dzięki Bożej łasce... Dzięki ożywieniu hiszpańskiego mistycyzmu ja, Dali, udowodnię poprzez moją twórczość jedność wszechświata, ukazując duchowość wszelkiej substancji.

Cykl jego prac o tematyce religijnej rozpoczyna Leda atomica. Niemal schizofreniczne rozdwojenie jaźni sprawia, że Dali przyznaje się równolegle do agnostycyzmu i rzymskiego katolicyzmu. W 1952 roku powstaje obraz zatytułowany Krzyż nuklearny. Tworzy wspaniałe obrazy, doskonałe technicznie, przedstawiające sceny z życia Chrystusa, Ukrzyżowanie i Ostatnią Wieczerzę. Fascynacja mistycyzmem spowodowała zamknięcie wcześniejszego okresu twórczości Dalego. Pozostał wierny mistycyzmowi do końca swego życia, wpisując się niejako w tradycję hiszpańskiego mistycyzmu najwyższej próby (św. Teresa z Avila czy św. Jan od Krzyża) i hiszpańskiemu malarstwu religijnemu. 



W życiu Dalego ogromną rolę odegrała niezwykle inteligentna kobieta, z pochodzenia Rosjanka – Gala (Helena Diakonowa). Była żoną poety Paula Eluarda. Fascynowali się nią też tacy artyści jak Max Ernst czy Andre Breton. Będąc kobietą wyzwoloną wybierała sobie mężczyzn i odrzucała ich. Gdy się poznali z Dalem w 1929 roku, ta o 10 lat starsza, doświadczona kobieta wywarła na malarzu kolosalne wrażenie. Wzbogaciła jego życie jako człowieka i jako artysty. Dzięki niej stał się mężczyzną i człowiekiem sukcesu. Stała się jego muzą i aniołem. - Złapała mnie za rękę i powiedziała, że już nigdy się nie rozstaniemy- Dali zwierzał się bliskim. I tak oto przeżyli wspólnie 53 lata. 

Przez pierwsze lata ich związku żyli w ubóstwie. Czas wojny spędzili w Stanach Zjednoczonych, gdzie artysta rozwinął swój talent, znalazł uznanie w reklamie i zrobił niezwykłą karierę. Do Europy wrócili jako ludzie bogaci i sławni. Dali wielokrotnie podkreślał, że gdyby nie poznał Gali, to pewnie skończyłby jako szaleniec. W 1958 roku, po uzyskaniu unieważnienia wcześniejszego związku małżeńskiego Gali, kochankowie zawarli katolicki ślub kościelny. Gala była jego opiekunką, menedżerem, ale i swego rodzaju terapeutką kojącą umysł i duszę artysty. Znajdując sobie coraz to młodszych kochanków, mając 80 lat Gala zakochała się w innym mężczyźnie i chciała opuścić Dalego. W końcu zamieszkała w zamku, który sprezentował jej Dali. W otoczeniu prawosławnych ikon oddawała się modlitwom. Gdy zmarła po długiej chorobie artysta zamieszkał w jej sypialni, tracąc życiową energię i zapał twórczy. 

Żyjąc niczym asceta niemal przestał jeść i pić. Interesującym doświadczeniem w twórczości hiszpańskiego malarza jest kino, z którym związał się współpracując z Louisem Bunuelem. Do dzisiaj wstrząsające wrażenie robi na widzach słynna scena przecinania brzytwą gałki ocznej, obecna w ich wspólnym dziele filmowym zatytułowanym Pies Andaluzyjski. W jednej ze scen tego blisko 20-minutowego filmu Dali odgrywa postać księdza. Film stanowi początek surrealistycznej kinematografii. 

Salvador Dali pracował także z Alfredem Hitchcockiem i Waltem Disneyem. Współpracował ze znanymi kreatorami mody i wybitnymi fotografikami. O przewrotności charakteru jego działań niech świadczy niedawno ujawniony incydent dotyczący sprzedaży wdowie po Johnie Lenonie - Yoko Ono włosa z wąsów Dalego. Yoko Ono zaoferowała Dalemu za jego włos 10 tys. dolarów. Transakcja została zawarta. Po latach przyjaciółka Dalego Amanda Lear ujawniła, że Dali oszukał Ono, przed którą odczuwał paniczny lęk, i którą uważał za czarownicę. Do kogo należał sprzedany włos Amanda nie ujawniła. 

Do dzisiaj krążą plotki o tym, że Salvador Dali sfinansował Amandzie Lear zmianę płci. Ponoć wcześniej była mężczyzną. Para przyjaźniła się przez wiele lat. W 1982 roku król Hiszpanii Juan Carlos nadał Dalemu tytuł markiza. Markiz de Dali de Pubol z wypomadowanymi wąsami i zabalsamowanym ciałem spoczywa w krypcie pod szklaną kopułą w jego muzeum w Figueros. W czasie choroby, przed śmiercią, zmęczonego życiem i chorobą artystę odwiedzał sam hiszpański monarcha - król Juan Carlos.

Jerzy Walkowiak