piątek, 30 stycznia 2015

Siła pierwszego wrażenia

- Style coach wskazuje drogę do zmian. Znajomość etykiety biznesowej oraz zasad konstruktywnej konwersacji owocuje finalizacją lukratywnych kontraktów, sukcesami finansowymi, a także paletą nowych możliwości - stwierdza Agnieszka Świst - Kamińska zajmująca się stylizacją męską i kobiecą oraz doradztwem w zakresie wizerunku.



- Coco Chanel stwierdziła: "Mo­da prze­mija, styl pozostaje.". Czym jest wyczucie stylu?

- Z wyczuciem stylu już się rodzimy podobnie, jak ze świadomością kobiecości. Coco Chanel miała świadomość swojego ciała, własnych wad i zalet. Poszukiwała stylu dla siebie i chciała wyzwolić kobiety z ram, jakie zostały im narzucone przez panującą wówczas epokę. Stworzyła więc bardzo proste stroje oraz klasyczną linię, która do tej pory jest matką elegancji. Klasyka to inaczej prostota.

- W ofercie szkoleniowej znajdziemy nie tylko zagadnienia takie jak: dress code biznesowy, stylizacja włosów, konsultacje kosmetyczne. Wachlarz propozycji jest dość bogaty, obejmuje również konsultacje z trenerem personalnym oraz dietetykiem. Jak wiele warstw należy odsłonić, aby dotrzeć do głębi własnego ja i odkryć swój indywidualny styl? 

- Nasi najbliżsi wpajają nam nieświadomie różne poglądy już od momentu, kiedy wzrastamy. Otoczenie zasiewa w nas często rozmaite kompleksy, przez które pokutujemy do końca życia. Odsłaniając wiele warstw w drodze do głębi własnego ja, przepracowujemy wszystkie zahamowania i bariery. Możemy dzięki temu spojrzeć na siebie własnymi oczami. Kiedy spotykam się z klientką lub klientem, nie dostrzegam tych wszystkich warstw i kompleksów, gdyż nie są one widoczne na pierwszy rzut oka. Dopiero po dłuższej rozmowie okazuje się, że nad pewnymi rzeczami należy popracować. Na studiowanie tych wszystkich otoczek i zahamowań mamy całe życie. Kiedy te starania dobiegną końca i zejdą z nas niepotrzebne powłoki, otworzymy się, odnajdując swoją głębię.

- Konsultacje stylisty uwzględniają przegląd szafy i stworzenie listy niezbędnych dodatków. Czy podczas organizacji własnej garderoby powinniśmy się kierować zasadą: "Mniej znaczy więcej."?

- Z psychologicznego punktu widzenia, jeżeli wszystkie rzeczy w naszej szafie są poukładane, klarowne jest również nasze wnętrze. Klientki często podchodzą do tego tematu z przymrużeniem oka. Okazuje się jednak, że wyrzucając wszystkie nienoszone przez nas ubrania, pozbywamy się naszej przeszłości. Niejeden raz elementy garderoby otrzymujemy w prezencie od koleżanki lub teściowej. Nie chcemy pozbywać się tych podarunków, aby nie sprawić przykrości bliskim nam osobom. Zdając sobie sprawę z tego, że nigdy nie skorzystałyśmy z tych rzeczy, zaczynamy budować w sobie asertywność. Nasza podświadomość zatrzymuje te aspekty. Kiedy poukładamy garderobę w szafie, nastaje pewien spokój w naszym wnętrzu i pojawia się gotowość do tego, aby zająć się innymi sprawami. Zyskujemy spokojne serce i otwarty umysł.

- Czy kobiety często decydują się na zagraniczne zakupy w miastach takich jak: Mediolan, Londyn, Paryż, Berlin, Nowy York? Każde z nich pretenduje do miana stolicy mody. Co decyduje o wyborze jednego z nich?

- Kiedy wyznaczamy klientkom cele wizerunkowe, często okazuje się, że nie przepadają one za robieniem zakupów. Podczas warsztatów panie zaczynają się otwierać i uświadamiają sobie własne atuty: piękne oczy, włosy i nogi. Rozsmakowują się w temacie stylizacji i chcą doświadczać coraz to nowych wrażeń. Pojawia się zainteresowanie produktami luksusowymi i unikatowymi, których brakuje w miejscu ich zamieszkania. Doskonałą propozycją dla takich klientek są podróże. Zachęcają do tego duże przeceny aktualnie obowiązujących kolekcji w zagranicznych sklepach. Takie produkty w naszym kraju pojawią się dopiero za jakiś czas. Dzięki wyjazdom można nie tylko zainspirować się najnowszymi trendami w modzie, ale również poznać kulturę innych krajów. Kiedyś nazywano to snobizmem, jednak w dzisiejszych czasach zagraniczne wyjazdy stały się dość popularne, zwłaszcza w sferze biznesowej. Obecnie mamy tylko jeden sklep sprowadzający buty Christiana Louboutina - Moliera2. Osoby, które podróżują po całym świecie, otworzyły się na nowości. Dawnej, kiedy ktoś wybierał się za granicę, zabierał ze sobą wiele rzeczy, jakie wydawały się mu niezbędne: buty, szczoteczki itp. W dniu dzisiejszym ceny zagranicznych produktów są porównywalne do cen obowiązujących w Polsce. W związku z tym nasze walizki stały się lżejsze, a my zyskujemy luz psychiczny. Christian Louboutin ma w Londynie pięć sklepów, więc wybór modeli butów jest ogromny. Inna jest nie tylko sceneria, ale również obsługa.

- Ruby Manikan twierdzi: "Jeśli uczysz mężczyznę, uczysz osobę; jeśli uczysz kobietę, uczysz rodzinę.". Jak ocenia pani proces szkolenia kobiet i mężczyzn z perspektywy coacha?

- Z kobietami i mężczyznami pracuje się podobnie, ponieważ mają oni zbliżone zachowania oraz kompleksy. Wszyscy jesteśmy ludźmi. Mimo to w zacytowanym zdaniu jest wiele prawdy. Mężczyzna zachowuje pewne kwestie tylko dla siebie. Jest on wojownikiem, więc potrzebuje ego, siły, walki. Kobietę cechuje ciepło, odpowiedzialność za dom i dzieci, a także cierpliwość w przekazywaniu wiedzy. Przyjemność sprawia jej ubieranie nie tylko siebie samej, ale również męża i dzieci.

- Podobno Bóg stworzył kobietę w drugiej kolejności, ponieważ na mężczyźnie tylko ćwiczył. Czy kobiety mają skłonności do przeprowadzania tuningu swoich partnerów?

- Tak, kobiety mają takie skłonności z różnych względów. Czasami chcą, aby ich partnerzy wyglądali lepiej. Panowie często nie przywiązują wagi do swojego stroju. Zaczynając pracę z mężczyznami, tłumaczę siłę pierwszego wrażenia. Kiedy wybierają się oni na randkę, kobieta zwraca uwagę na to, czy są schludni, czyści i zadbani. Żaden pan z pewnością nie zechce nawiązać dłuższej relacji z niechlujną dziewczyną, całować się z nią, ani umówić się do łóżka. Niektóre panie kupują rzeczy dla swoich partnerów po to, aby ułatwić im życie. Inne edukują ich w kierunku modowym i wybierają się z nimi na zakupy. Czasami pojawia się odwrotna sytuacja. Mężczyźni, którzy są świadomi własnego ciała i pewni swojego statusu finansowego, zabierają do sklepów zagubione partnerki. Później te panie trafiają w moje ręce. Takie relacje między partnerami są bardzo fajnie dopóty, dopóki nie zostaje naruszona pewna granica. Każdy musi wiedzieć, co jest dla niego najlepsze. Poznałam panie, którym mężczyźni kazali chodzić bez przerwy w butach na szpilkach i krótkich spódniczkach. Pięździesięcioletnie kobiety nie czują się komfortowo w takich stylizacjach, ponieważ koleżanki zaczynają im zwracać uwagę na niewłaściwy wybór kreacji. W tym momencie wkraczam ja i pomagam takiej kobiecie w odnalezieniu jej osobowości. Jeżeli odnajdziemy inny, bardziej stonowany, ale równie seksowny styl, partner w pewnością zaakceptuje ją, doceniając jej własną osobowość. Staram się, aby pracujące ze mną panie oraz panowie odnaleźli siebie.

- Jaka jest misja Szkoły Męskiego Stylu?

- Polega ona na tym, aby panowie spojrzeli trochę inaczej na inwestycje takie jak sztuka oraz zrozumieli pojęcie inwestowania w siebie. Rozbudzamy ich naturalne chęci np. do gotowania i wskazujemy im drogę do rozwoju kulinarnych zainteresowań. Stawiamy na rozwijanie pasji, zainteresowań, umiejętność inwestowania w dzieła sztuki oraz kobiecą biżuterię. Trudną sprawą jest dla panów samodzielna wizyta w sklepie jubilerskim i wybór odpowiedniej biżuterii, która będzie na tyle wartościowa, aby przekazywać ją z pokolenia na pokolenie. Style coach wskazuje drogę do zmian, jakie nastąpią z biegiem czasu. Taka jest rola Szkoły Męskiego Stylu.

- Szkoła Męskiego Stylu ma za zadanie zaspokajać potrzebę wiedzy o produktach luksusowych. Czy można pomnażać swój kapitał poprzez inwestowanie w dobra luksusowe?

- Rozbudzamy myślenie, jakie towarzyszyło mężczyznom jeszcze przed wojną. Polegało ono na kolekcjonowaniu starych samochodów, drogich win, rzeźb i obrazów. Kiedy odwiedzam klientów, często spostrzegam puste ściany i zastanawiam się, czy ta wolna przestrzeń im nie przeszkadza. Okazuje się, że nie zwracają na to uwagi. Zapełniamy ściany dziełami sztuki stanowiącymi pewną inwestycję, albo rodzinnymi fotografiami budującymi atmosferę ciepła.

- Czy rozbudzenie w sobie zainteresowania dobrym stylem może wpłynąć na poprawę jakości życia?

- Rozbudzenie takich zainteresowań w znaczny sposób wpływa na poprawę jakości życia. Zmienia się myślenie i wzrasta ego, co u mężczyzn przebiega w dość szybkim tempie, zwłaszcza kiedy zaczynają się za nimi oglądać dziewczyny. Dobrze usytuowana kobieta jest niezbędna w takiej sytuacji, musi zapanować nad ego swojego partnera. W zwiazku z tym powstał w naszej szkole nowy wydział, który jest skierowany do kobiet. Ostatnio na ekonomicznym portalu bankier.pl opublikowano artykuł na temat stylu finansistów. Okazało się, że więcej zarabiają ci, którzy ubierają się lepiej, panują nad swoimi gestami, a savoir vivre konwersaji nie jest im obcy. Podczas swoich warsztatów pokazuję, jak krok po kroku budować atmosferę poprawnej konwersjacji. Osoby, które opanowały tą sztukę, szybciej podpisują kontrakty, mają większe możliwości i odnoszą sukcesy finansowe. Zdecydowane kobiety o wyprostowanej sylwetce i piersi wypiętej do przodu wchodzą na scenę pewnym krokiem. Błysk w oczach i pewność siebie to strategie efektywnej komunikacji. Nikt nie podpisze kontraktu na dwa miliony złotych z szarą myszką, której brakuje charyzmy.

- Czy podniesienie poziomu wiedzy na temat etykiety biznesowej może pomóc w nawiązaniu nowych kontaktów biznesowych oraz utrzymaniu pozytywnych relacji interpersonalnych?

- Oczywiście, że tak. Każdy kraj jest specyficzny i rządzi się własnymi prawami. Młodzi biznesmeni zadają mi pytania o to, na co zwrócić uwagę podczas oficjalnego spotkania w Egipcie. Przekazuję im więc podstawy dobrego zachowania i podkreślam, jak ważny jest savoir vivre. W przypadku wyjazdu do Londynu należy pamiętać, że przed lunchem lub wieczornym spotkaniem powinno się usiąść i wypić drinka. Co kraj, to obyczaj. Znajomość etykiety oraz zasad konstruktywnej dyskusji bardzo pomagają moim klientom.

- Czy brak znajomości komunikacji niewerbalnej może przyczynić się do tego, że negocjacje zakończą się fiaskiem?

- Klient, który ukończył studia MBA, podczas negocjacji biznesowych zaprezentował się w spoconej dżinsowej koszuli, krawacie w bałwanki, sztruksowej marynarce i sportowych butach. Nikt nie potraktował go poważnie. Wysłał on komunikat o zdenerwowaniu, wielkich nadziejach na podpisanie kontraktu i niewłaściwym doborze stroju. Powinniśmy pamiętać o tym, że wszystkie biznesowe negocjacje są grą podobnie jak rozkładanie kart przy stole do pokera lub wizyta w kasynie. Musimy stworzyć pewne pole do popisu swoich umiejętności oraz tego, co chcemy zaprezentować. Gdyby mój klient zapanował nad emocjami i włożył właściwy garnitur, w ciągu czterech sekund wysłałby odpowiedni komunikat i podpisałby ten kontrakt.

- Czy niekonwencjonalne metody szkoleń przynoszą lepsze efekty?

- Takie metody z pewnością rozbudzają ciekawość świata. Szkoła Męskiego Stylu otworzyła się również na kobiety, ponieważ liczne panie okazywały taką potrzebę, udając się do nas po porady. Miały dylemat, jaki pierśionek zaręczynowy wybrać. Z naszych warsztatów na temat jakości diamentów oraz antycznej biżuterii można zaczerpnąć wielu niezbędnych informacji. Jeżeli świadomość kobiet jest większa, mężczyźni podążają za nią, ucząc się przy tym nieświadomie wielu interesujących rzeczy.


Rozmawiała: Dagmara Nawratek / I.D.MEDIA

środa, 28 stycznia 2015

I Ogólnopolska Kampania Coachingowa

Za miesiąc, dokładnie 23 lutego, będziemy obchodzić Światowy Dzień Walki z Depresją. Jednak już teraz rozpoczyna się I Ogólnopolska Kampania Coachingowa o skutecznym przeciwdziałaniu depresji „I Ty możesz zostać TheBeściakiem”, pod honorowym patronatem Ilony Adamskiej, redaktor naczelnej „Imperium Kobiet”.
Harmonia Życia i Rozwoju i organizatorka kampanii Justyna Honorata Kiełpińska wraz z partnerem merytorycznym Kliniką PsychiatriiGabClinic.com., patronami, przyjaciółmi i sponsorami fundowanego Stypendium TheBeściaka zapraszają wszystkich do aktywnego uczestnictwa w kampanii online.
- Zależało nam, aby zminimalizować ograniczenia w dostępie do profesjonalnej pomocy. Dzięki Internetowi, każdy i to nie wychodząc z domu może być z nami w kontakcie – mówi Ilona Adamska, redaktor naczelna „Imperium Kobiet”.
Zapraszamy Państwa do przyłączenia się do kampanii na stronie inicjatywy w serwisie facebook.com:www.facebook.com/harmoniazyciairozwoju oraz w witrynie Harmonia Życia i Rozwoju na www.wolnioddepresji.pl.
- Kampania ma wymiar ogólnopolski , ale to od Internautów będzie tak naprawdę zależeć jej zasięg. Dzięki aktywności partnerów i dużej liczbie udostępnień w mediach społecznościowych naszej informacji o bezpłatnej konsultacji i działaniach na rzecz przeciwdziałania depresji, mamy szansę przez ten miesiąc zrobić naprawdę wiele. Zapraszamy serdecznie! – mówi Justyna Honorata Kiełpińska z Harmonia Życia i Rozwoju.


środa, 21 stycznia 2015

Samo się nie zrobi, czyli po co komu marka osobista


Życzyłbym każdemu i sobie samemu, aby posiadać coś takiego jak marka osobista. Silna, znana, szanowana, przez cały rok świadomie budowana. Poprawne relacje na każdym froncie, działania przewidziane kilka kroków naprzód.
Marka, osobowość, wartości, które stoją za tobą, mogą spowodować, że konkurencja z przyjemnością do ciebie dołączy, pojawią się naturalni sojusznicy twojej sprawy, a nowi partnerzy podziękują, że zechciałeś ich zaprosić do swojego pomysłu. I taką właśnie markę każdy z was może mieć tu i teraz. Niezależnie od tego, czy jest niedocenianym dyrektorem finansowym w znanej korporacji, który chce czegoś więcej z życia, czy 22-latkiem z pomysłami na siebie.
O sukcesie każdy z nas marzy, jednak w codzienności mało kto myśli kilka kroków naprzód, nie myśli „zawczasu” – a mówimy o nie byle czym – o twoim być albo nie być w biznesie. O twojej reputacji. O twojej wygranej, przegranej na bezlitosnym rynku pracy, o sukcesie zawodowym, o sukcesie na każdym froncie. O twojej marce osobistej, która za tym stoi. Im wcześniej sobie to uświadomisz, tym prędzej przestaniesz się frustrować, że znowu jest tak słaby feedback na to, co proponujesz innym. Że „wizytówka” i pozycja zawodowa to trochę za mało, aby przyciągnąć do siebie innych. Zwłaszcza gdy pali ci się grunt pod nogami, chcesz coś zmienić w swoim życiu i potrzebujesz innych do pomocy.
Kryzysy wybuchają wszędzie, słabości przychodzą do każdego. Pojawią się u ciebie za kilka miesięcy, więc dziś podejmij odpowiednie kroki, abyś za chwilę, gdy przyjdzie chwila próby, był silny – gdy stracisz nagle klienta, kontrakt, pracę. Gdy będziesz chciał pozyskać nowego klienta, sponsora. Gdy będziesz chciał wejść w nowy obszar rynku czy pozyskać konkretnego gracza rynkowego.
Czy ci się to podoba czy nie, biznes to relacje, a gdy w biznesie warunki są porównywalne, ludzie pracują z tym, z kim po prostu dobrze się im pracuje. Doskonałe relacje to droga do twojego sukcesu. Aby tak było, musisz mieć silną markę osobistą, cokolwiek robisz, kimkolwiek jesteś.
Nad relacjami też trzeba pracować. Same się nie poprawią, z nadania też ich się nie dostaje, pieniędzmi też ich nie kupisz. Nie zapewnisz ich sobie reklamą w gazecie, „sweetfocią” w Internecie. Musisz więc zacząć pracować nad tym już dziś. Nad sobą! Ale skąd masz to wiedzieć, skoro szarpiesz się z codziennością, ciągle spóźniony, zestresowany, powtarzając w kółko tę samą rutynę? Tak jak starasz się w innych obszarach swojego zawodowego życia, tak i tu – czas spojrzeć prawdzie w oczy. Za wszystkim stoją ludzie. Aby wybierali ciebie, musisz mieć zbudowaną markę osobistą. Musisz zaprosić do swojego życia zawodowca. Bo ile jeszcze razy będziesz sobie powtarzać i pluć w brodę, że to ty, a nie on(a), powinieneś dostać to czy tamto, ż należy ci się bardziej, jesteś lepszy od niej/niego. A skąd „oni” mają to wiedzieć, jeśli sam nie pozwalasz im dowiedzieć się o tym, o twojej silnej marce. Czy w ogóle ją masz? No właśnie!
Tymczasem przez ostatnią dekadę, choć wiele w biznesie się zmieniło, niewiele zmieniło się podejściu do pewnych rzeczy. Pozostało powszechne przyzwolenie na bylejakość w życiu osobistym i zawodowym, i przeświadczenie o własnej nieomylności, o zbyteczności działań typu public relations, personal branding, utrzymywania silnych relacji.
Klęskę ponosi zdecydowana większość tych, którzy myślą, że firma, pieniądze i pozycja obronią pomysł, przekonają potencjalnych odbiorców, przyszłych klientów, partnerów do współpracy. Gdyby tak było, po co na rynku tyle agencji PR, reklamowych, niezależnych ekspertów? Zwolnijcie ich wszystkich, są niepotrzebni. Rynek jednak weryfikuje „własną nieomylność”, gdy chodzi o sukces. Twój sukces!
Przez ostatnią dekadę pracuję w roli organizatora, ambasadora, osoby odpowiedzialnej za markę osób publicznych, korporacji. Związany jestem też z mediami. Dzięki temu mam styczność z osobami zarządzającymi, brand menedżerami i wszelkiej maści organizatorami „wydarzeń” – w skali mikro, jak i na wielką skalę. Niezwykłe jest jednak to, że cały czas propozycje z drugiej strony sprowadzają się do kilku zasadniczych punktów, niezbędnych, ale tylko podstawowych, które owe firmy w zupełności zadowalają. Punktów, z których spektakularnego sukcesu na pewno nie będzie. Małego też.
W biznesie osoby odpowiedzialne za markę, za sukces przedsięwzięcia, zadowalają się „standardowym pakietem” w drodze na szczyt, czyli od razu skazują siebie na bylejakość, na odległe miejsce, daleko od pierwszego, jedynego słusznego. Dlatego, kiedy każdego dnia odpisuję firmom, że poza tymi kilkoma standardowymi działaniami „A, B, C, D” jest jeszcze cała paleta nieznanych im konkretów, aż do literki „S”, za którą kryje się „Sukces”, widzę u każdego marketera czy dyrektora zdziwienie, że aż tyle można wycisnąć z ich pomysłu. Trzeba, jeśli chcesz osiągnąć sukces!
Jaką jednak mamy codzienność? Utytułowana i nagradzana agencja reklamowa wysyła swój pierwszy komunikat prasowy do mediów – zero reakcji z ich strony, prosi więc o pomoc. Impreza sportowa z najlepszymi zawodnikami świata, olimpijczykami, świetne zaplecze i ogólnopolscy sponsorzy, podczas gdy na żywo nie ma ani jednego dziennikarza, a kibiców liczy się na palcach jednej ręki. Prosi o pomoc. Spotkanie z najlepszymi producentami z Hiszpanii i ich produktami znajdującymi się na liście Światowego Dziedzictwa Niematerialnego, degustacje, kontrahenci na wyciągnięcie ręki gotowi na każdą formę współpracy, spotkanie organizowane przez znane nazwiska – katastrofalna frekwencja, rozmawiamy więc w kuluarach o jej przyczynach.
Kolejne spotkanie, z wybitnym polskim projektantem samochodów, który od 25 lat tworzy wizerunek prestiżowych aut. Sytuacja na spotkaniu się powtarza, rozczarowanie organizatorów. Kolejne seminarium motywacyjne ze znaną osobą, wydarzenie wsparte billboardami w całym mieście, zderza się z niską frekwencją. Prośba jest o wsparcie. Impreza w hotelu ze znanymi nazwiskami kończy się organizacyjną porażką, bo gospodarz nie przewidział oczywistych rzeczy. Dyrektor znanej firmy, rozdający przez kilka lat karty na rynku, nagle traci pracę i musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości biznesowej, zostaje sam, bo przespał fakt budowania relacji, zadbania o swoją markę osobistą w czasach koniunktury. Moi drodzy, te rzeczy nie dzieją się sporadycznie, daleko od was. To ostatnie dni, miesiące, to codzienność dużych firm, dużych nazwisk, tu i teraz. Mniejszych firm tym bardziej.
Wszyscy chcemy odnieść sukces – w życiu osobistym i zawodowym, karierze czy projekcie, za który odpowiadamy. Bądźcie świadomi, że cokolwiek dziś robicie, jutro zbierzecie tego owoce. Zbierzecie słabe owoce, jeśli „wczoraj” (liczone w miesiącach) nie zadbaliście o relacje, o swoją silna markę. Wystawiacie codziennie pod ocenę swoją wartość, zbierając punkty bądź je tracąc. Często jednak budzicie się zbyt późno. Gdy trzeba podjąć bardziej drastyczne działania, okazuje się, że nie macie wsparcia – partnerów w biznesie i osobistych relacjach – bo nie zadbaliście o ich jakość. Nie tylko od święta, podczas projektu. To długofalowe działania, ale i długofalowe relacje. Dzięki nim odniesiesz sukces, możesz być pewnym na każdym polu działania, masz silną markę. To ona „idzie przed Tobą”, nim pojawisz się osobiście, inni już to wiedzą. Ludzie z silną marką osobistą nigdy nie są sami. To oni przyciągają, inspirują, to za nimi podążają inni, chcą podążać.
Dlatego dziękuję za wszystkie słowa uznania pochodzące z biznesu, tego wielkiego, ale w szczególności od osób indywidualnych i mikrofirm. Bo gdy się pojawiam, wchodzę i zabieram się za ich sprawę, ich markę, wszystko zaczyna nabierać właściwych kształtów. A wartość projektu wtedy także rośnie, a wraz z nim wzmacniają się relacje osobiste i twoja marka osobista. Ty też możesz ją mieć. Zapraszam do kontaktu.

Jarosław Waśkiewicz – wydawca, redaktor naczelny pomorskiego portalu informacyjnego biznesnafali.pl, prezes Management Forum, organizator cyklicznych spotkań „Marka jest kobietą”, „Salonu marketingu i reklamy”, „Executive Meetings” z najlepszymi praktykami biznesu. Już kilka lat temu, razem z Warrenem Buffetem, jednym z najpotężniejszych ludzi świata wg „Forbes”, rekomenduje na polskim rynku tytuł „Jack Welch mówi, a cały świat słucha”. Na stałe współpracuje z „Law Business Quality” – magazynem ludzi sukcesu. Ekspert Podyplomowych Studiów PR Uniwersytetu Gdańskiego. Autor bloga pochwalawartosci.pl nominowanego w konkursie „Najlepszy Blog Roku pisany przez Gdańszczan”. Można się z nim kontaktować mailowo: jaroslav@pochwalawartosci.pl.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

„SIŁA KOBIECOŚCI – KURS NA SUKCES 2015 ROKU”

„SIŁA KOBIECOŚCI – KURS NA SUKCES 2015 ROKU” – nabierz energii do działania i wejdź pewnym krokiem w wyzwania 2015 roku! Spotkaj się w jednym miejscu z „Kobietami Sukcesu” wszystkich edycji „MARKA JEST KOBIETĄ” (Iloną Adamską - redaktor naczelną Law Business Quality, Grażyną Paturalską, Agnieszką Zając, Gabrielą Antczak), poznaj osobiście kobiety biorące udział w niezwykłym raporcie „SIŁA KOBIECOŚCI 2014/2015” w którym wypowiada się blisko 50 przedsiębiorczych kobiet!
Inspiracje, wyjątkowe rozmowy i zmysłowe niespodzianki gwarantowane! Ale to nie koniec atrakcji wieczoru – największą i najważniejszą niespodziankę dla wszyskich uczestników na cały 2015 rok organizatorzy przygotowali na zakończenie wieczoru "Marka jest kobietą" - dlatego z tą większą przyjemnością zapraszamy wszystkie przedsiębiorcze kobiety - nie tylko z Trójmiasta i Pomorza - do udziału w najbliższym spotkaniu! 
Na wyjątkowy wieczór „Siła kobiecości – kurs na sukces 2015 roku”, serdecznie zaprasza i poprowadzi Jarosław Waśkiewicz, red naczelny Biznesnafali.pl

Hotel Nadmorski, Gdynia
20 stycznia 2015 roku (wtorek) godzina 18:00
Inwestycja w siebie // Zapisy i uczestnictwo:
50 PLN przed spotkaniem / redakcja@biznesnafali.pl

Dotychczasowi goście specjalni "Marka jest kobietą"
Ilona Adamska „Ambasadorka Przedsiębiorczości Kobiet”, laureatka konkursu „Kobiecy Biznes 2014 red naczelna IMPERIUM KOBIET  Law Business Quality i Egypt Exclusive
Agnieszka Zając „Kobieta Sukcesu 2014 woj. pomorskiego
Gabriela Antczak „Osobowość Roku”, „Dyrektor Marketingu Roku”
Grażyna Paturalska - wybrana do grona 50 Najbardziej Wpływowych Polek rankingu Home & Market, autorka „Najbardziej Oryginalnego Biznesu Kobiecego” wg World Association of Women Enterpreneurs oraz nagrody głównej „The Excellent Women Enterpreneurs” przyznaną przez Organizację Narodów Zjednoczonych ONZ
Katarzyna Bujakiewiczaktorka, kobieta–marka, bezpośrednio kojarzona z Poznaniem. Na co dzień gra w Teatrze Polskim w Poznaniu. Znana z ról w filmach Kochaj i rób co chcesz, Stara Baśń, Rh+ i seriali Na dobre i na złe, Magda M. oraz Lekarze. Aktorka angażuje się w projekty społeczne m.in. w Fundację Drużyny Szpiku, Była ambasadorem Poznania na Euro 2012 i wspiera Fundację Patria oraz Fundację AST.
* * * * * * * * * * *
"MARKA JEST KOBIETĄ" - rozmowy o marce osobistej w życiu i w biznesie to spotkania z najlepszymi praktykami zarządzania, psychologii biznesu, a przede wszystkim wspaniałymi, wartościowymi ludźmi – kobietami godnymi naśladowania, które na co dzień inspirują innych – uzasadnia Jarosław Waśkiewicz, który z najwyższą starannością dobiera swoich rozmówców.

Kolejnym atutem tego typu spotkań jest WYJĄTKOWA, PEŁNA PASJI ATMOSFERA oraz interakcja z uczestnikami, którą od początku wprowadzają prowadzący, z lekkością przekazując merytoryczną wartość wystąpienia, w przyjaznej atmosferze cocktailowego spotkania.

Każdemu wydarzeniu towarzyszą WYJĄTKOWI PARTNERZY i sponsorzy wieczoru – znane i lubiane marki, które fundują równie wyjątkowe niespodzianki dla uczestników „Marka jest kobietą”, w loterii wizytówkowej.



czwartek, 15 stycznia 2015

Piękna, bo szczęśliwa - warsztaty dla Amazonek

12 stycznia w Hotelu Nadmorskim w Gdyni odbył się charytatywny event 
na rzecz trójmiejskich Amazonek .


Spotkanie otworzyła Pani Katarzyna Gruszecka Spychała - Wiceprezydent Miasta Gdyni 
ds. gospodarki. Sala była wypełniona po brzegi. Ponad 130 kobiet uczestniczyło w tym wyjątkowym wydarzeniu. 


Redaktor naczelna magazynu "Imperium Kobiet" - Ilona Adamska, Ryszard Rembiszewski i Otylia Jędrzejczak poprowadzili warsztaty i zadbali o pozytywną aurę.

Program warsztatów był niezwykle interesujący:

- warsztat Agnieszki Świst-Kamińskiej - kobiecość i wiara w siebie,

- wykład Otyli Jędrzejczak i Emilii Raczyńskiej - rola motywacji w życiu i sposoby 
na sukces w każdej dziedzinie życia,

- prezentacja multimedialna prac Katarzyny Piweckiej - portrety Amazonek,

- Metamorfozy - zmiana wizerunku dwóch pań obecnych.


Specjalny list do organizatorów eventu (czyli do magazynu Imperium Kobiet i style coacha Agnieszki Świst-Kamińskiej), a także do Amazonek wystosował Ryszard Kalisz: 
„Cieszę się z Waszej inicjatywy. Sprzyja ona drugiemu człowiekowi. W obliczu choroby 
ta pomoc jest szczególnie potrzebna. Organizując takie spotkania dajecie Panie przykład niezłomności charakteru, zanosząc uśmiech oraz radość setkom kobiet, które potrzebują wsparcia, szczególnie w pierwszym okresie choroby”.

Pojawili się także przedstawiciele mediów: TVP Gdańsk, Pomorskie.tv, 
Radio Gdańsk, magazyn DOLCE VITA, EXPRESS BIZNESU i PRESTIŻ. 
Reportaż z wydarzenia pojawił się w "Panoramie" w TVP Gdańsk.

Zachęcamy do obejrzenia relacji, która znalazła się na portalu www.pomorska.tv.

Piękne logo akcji zaprojektowała Sylwia Majdan. Pojawiło się ono 
na koszulkach, cegiełkach oraz specjalnych naklejkach, które były przyznawane miejscom przyjaznym Amazonkom.

Do grona sponsorów eventu dołączyła również marka AXAMIDo wygrania były eleganckie komplety bielizny. www.axami24.pl 




poniedziałek, 12 stycznia 2015

Nina Terentiew: Dałam telewizji dużo, dostałam jeszcze więcej


W pracy perfekcyjna, konkretna, pedantyczna, jak mówią „żelazna dama”. Nina. Prywatnie uczuciowa, niezdecydowana, wcielenie subtelnej kobiecości. Zapewne ten dualizm zodiakalnej Ryby, pozwalający osiągnąć ogromny sukces zawodowy powoduje, że dzisiaj każdy przed Niną Terentiew – zarówno kobiety, jak i mężczyźni – chylą czoło.
W Polsce kobiety narzekają na dyskryminację zawodową w stosunku do mężczyzn zajmujących te same stanowiska. Czy, żeby osiągnąć sukces, jaki Ty osiągnęłaś, trzeba kierować się męskim punktem widzenia?
– Mężczyźni są wspaniali, ale już na samym wstępie próbują dać nam do zrozumienia, że jesteśmy tylko kobietami. W Polsce kobiety często dużo ciężej pracują od mężczyzn, a w pracy nie powinno być podziału na płeć. Jesteśmy oceniani i oceniamy wynikowo, za to, co zrobimy, czego uda nam się dokonać. Ja w sprawach zawodowych jestem bardzo konkretna. Nigdy nie byłam małą, bezbronną kobietką i to mi pomagało. W swoim zawodzie jestem facetem! Teraz, na szczęście mam w zarządzie super kolegów i nasza piątka tworzy zgrany zespół.
Jakie inne cechy charakteru trzeba posiadać, aby wspiąć się na sam szczyt kariery?
– Gdy pytasz aktorów, co gwarantuje w ich zawodzie sukces, zwykle odpowiadają: praca, talent i szczęście. Myślę, że w moim przypadku było podobnie. Zacznę od szczęścia, bo bez szczęścia tak naprawdę nie ma nic. Bardzo dawno temu szłam ulicą. Był piękny, słoneczny dzień i spotkałam kolegę ze studiów. Spytałam, dokąd idzie. Powiedział: „Do telewizji, bo powstaje wielka redakcja publicystyki kulturalnej pod wodzą (młodego wówczas, znaczącego, a dzisiaj już kultowego dziennikarza „Polityki”) Janusza Rolickiego”. Rolicki chciał skompletować młody zespół, takich jak on zapaleńców, którzy stawiają sobie jakiś cel i do niego dążą. Wtedy nic jeszcze nie wiedziałam o telewizji, ale postanowiłam pójść. I zostałam przyjęta na staż. Wkrótce zaproponowano mi program „XYZ”. I to się nazywa szczęście: przypadek, słoneczna ulicą, którą szedł mój kolega w określonym kierunku i ja, która poszłam za nim na to spotkanie.
Pewnie byłaś w siódmym niebie, otrzymując na starcie propozycję, o której każdy by marzył? 
– Przeciwnie. Nie marzyłam o występowaniu przed kamerą. Broniłam się rękami i nogami, żeby tego nie robić. Chciałam być dokumentalistką, reporterką, a tu program właściwie rozrywkowy…
W dzisiejszych czasach, niezależnie od zawodu każdy właściwie ma parcie na szkło… 
– Miałam antyparcie! Ale zrobiłam 150 odcinków „XYZ”, tyle samo „Bezludnych Wysp” i „Zwierzeń Kontrolowanych”, prócz oczywiście całej masy innych programów. Nie miałam parcia na szkło, ponieważ uważałam że moje „r” mnie dyskwalifikuje do występów przed kamerą. Dopiero, gdy spotkałam profesora Młynarczyka, który przygotowywał w telewizji ludzi do występów na ekranie i powiedział, że to nie jest wada tylko cecha wrodzona, przestałam mieć kompleksy.
Znak firmowy… 
– Dokładnie. Poczułam się bardzo dobrze i zapomniałam o swoim „r”. Chociaż nie do końca. Mówiąc, zawsze starałam się tak dobierać słowa, aby nie było w nich „r” i zamiast np: „Dobry wieczór Państwu”, pisałam: „Witam Państwa”. Ale to fakt, miałam wielkie szczęście, że na mojej drodze pojawił się Janusz Rolicki. A potem to już była ogromnie ciężka praca, bo telewizja to takie medium, które wciąga, ale jest w stanie zabrać ci wszystko albo prawie wszystko.
Ale byłaś piękną, seksowną blondynką. To chyba również był Twój atut? Aby faceci ją docenili? No i to nie jest tak, jak sobie ktoś wyobraża, że człowiek dostaje wszystko na pstryk. 
– Nigdy nie przywiązywałam wagi do urody, a już na pewno nie myślałam, że jestem piękna! Jeśli ktoś sobie wyobraża, że młodość i seksowny wygląd wystarcza w telewizji i karierę dostaje się na „pstryk” jest w błędzie. Może na moment, na chwilę tak. Gdy ja zaczynałam, nie było dokumentalistów, reaserchów, Internetu czyli „matki naszej”, gdzie po naciśnięciu klawisza wiesz wszystko. Wtedy, przygotowując wszelkie informacje, gromadziłam sama. W latach 80. i jeszcze 90. nie było stylistów, kostiumologów, ale make up zawsze był perfekcyjny. Robiły go wspaniałe dziewczyny z Woronicza, o których do dziś pamiętam. Sama z montażystą, czasem do białego rana, montowałam programy. Praca ogromna. A czy miałam talent? Myślę, że tak, bo po tylu latach gdzieś ten mój wybór został zweryfikowany.
I kto by pomyślał, że zweryfikuje Cię stacja komercyjna…? 
– Te osiem lat pracy w Polsacie, to lata bardzo ważne na mojej drodze życiowej, zupełnie inne doświadczenie. Jestem w tej chwili jedyną chyba kobietą w zarządzie spółki wchodzącej w skład jednej z największych platform medialnych w Europie. Dałam telewizji dużo, dostałam jeszcze więcej. Niczego nie żałuję, jestem zadowolona.
Często ktoś Cię pyta, czy nie tęsknisz za ekranem? 
– Boże, tyle już zrobiłam! A tu mam zupełnie inne zadania. Jestem członkiem zarządu Telewizji Polsat i dyrektorem programowym stacji, także roboty mam aż nadto.
Zaczynałaś jako młodziutka stażystka, a jesteś członkiem zarządu. To trochę jak amerykańska opowieść o Kopciuszku. 
– Trochę tak… Menedżer to odpowiedzialna funkcja. Ale jeśli z kimś podejmuję dyskusję na jakiś temat, to doskonale wiem, czym jest telewizja, montaż, jak wyglądają wszystkie etapy, gatunki i rodzaje produkcji telewizyjnej, bo sama to kiedyś robiłam. Dokument, rozrywka, talk show – na każdym z tych szczebli uczyłam się telewizji. Nikt nie jest w stanie mnie oszukać. Po prostu się na tym znam.
Porozmawiajmy teraz o Ninie jako kobiecie… Jak spoglądasz w przeszłość? Niczego w życiu nie żałujesz?
– Dla mnie jest ważniejsze, co będzie jutro, niż co było wczoraj. Nie umiem się rozczulać, analizować, co było dobre a co nie. Gdy coś staje się przeszłością, dla mnie przestaje istnieć. Jestem kobietą jutra, ale najważniejsze dla mnie jest dzisiaj. Miałam kilka propozycji napisania książek wspomnieniowych. Pomyślałam: Boże nie!!! Ja jeszcze żyję! Tyle rzeczy robię, o tyle walczę, a tu musiałabym usiąść i wyciągać z zakamarków pamięci… Co mnie to obchodzi!!! Mnie obchodzi, czy sezon będzie w Polsacie udany, czy znajdę nowe propozycje, czy spodobają się widzom. Przecież telewizja to najbardziej nieprzewidywalne medium. Kiedyś w państwowej telewizji pieniądze były czymś umownym, pracowało się dla czystej sztuki. To było bardzo piękne, ale świat się zmienił. W komercyjnych mediach liczy się wynik, sukces, oglądalność. Wszystko to prowadzi do wykonania biznes-planu. To i zdrowie moich najbliższych zajmuje mi cały mój czas.

A wierzysz w uroki, złe moce?

– Nie, ale jak czarny kotek przeleci mi przez drogę, zawracam. A gdy zobaczyłam po raz pierwszy mojego wnusia Stasia i wydał mi się taki śliczny, to zaproponowałam mojej synowej Kasi, że zawiążemy mu czerwony sznureczek na rączce, żeby nikt uroku na niego nie rzucił. Kasia spojrzała na mnie jak na wariatkę. Ale Stasio ma czerwona budkę w wózeczku. Generalnie w takie brednie nie wierzę, ale zawsze lepiej…
Prywatnie jesteś słodka, nadal sexy. W pracy mówią „trochę hetera”…
– Daj Boże, żeby nadal tak mówili. Jestem zodiakalną Rybą, a nawet rybą podwójną. Jedna płynie w lewo, druga w prawo. W pracy jest facetem, podejmuję decyzje w 5 minut, w domu 50 razy się zastanawiam, czy powinnam gdzieś wyjść wieczorem czy nie? Jak odwołam, mam wątpliwości czy dobrze zrobiłam. Gdy z kolei wychodzę, myślę: Boże, po co ja idę? Przecież mogłabym sobie poleżeć na kanapie. Z jednej strony skóra słonia, z drugiej wrażliwość motyla. Życie RYB – to naprawdę zodiakalny dualizm. Dlatego kocham telewizję i lubię tam pracować. To miejsce, gdzie zawsze wiem, co mam robić. Taką rozchybotaną, kapryśną Rybę taka praca wspaniale pionuje. Przychodzę i wiem, co jest dobre, co złe, wiem, co zrobić, jak postąpić, dokąd płyniemy. Wszystko jest dla mnie jasne. W życiu prywatnym w podejmowaniu decyzji przeszkadzają mi nawet błahostki.
Wylansowałaś wiele gwiazd telewizyjnych… Czy po latach wszyscy okazali Ci za to wdzięczność, zachowali się wobec Ciebie fair? 
– Nikogo nie wylansowałam. Co najwyżej otwieram im drzwi do sukcesu. I zwykle tylko tym, których wcześniej wybrała publiczność. Reszta zależała już od konkretnego człowieka, jak wykorzystał tę szansę. Nie mogę nikogo stworzyć, nie jestem Bogiem. Gdybym znała receptę na sukces, napisałabym ją i pewnie ustawiałaby się do mnie kolejka. To są sprawy metafizyczne. Kiedyś pięknie wypowiedział się na ten temat Andrzej Wajda: „Jeśli mamy dwóch równie utalentowanych aktorów, ale tylko jednego z nich musnął Pan Bóg, to mimo, iż są tak samo uzdolnieni, pracowici, tylko jeden odniesie wielki sukces, to jego pokocha publiczność”. Pamiętam, jak w „Szansie na sukces” pojawiła się Justyna Steczkowska, wyszła w takim śmiesznym kapelusiku. Spojrzeliśmy na siebie z Wojtkiem Mannem i oboje pomyśleliśmy to samo: Ona musi wygrać! Bo Justyna była muśnięta… I trzeba było dać jej tę szansę na sukces. Może nie uwierzysz w to, ale artyści, którym naprawdę pomogłam, zazwyczaj doceniali to.
Co sądzisz na temat przyjaźni? 
– Mam przyjaciół, których policzę na palcach jednej ręki. No, może dołożę jeszcze dwa palce… (śmiech). Dlatego śmieszy mnie, gdy ktoś się chwali, że ma ich wielu na fejsie… Przyjaźń to słowo bardzo zobowiązujące. Przyjaźń to bezwarunkowa akceptacja i bardzo o nią trudno. Nie zdarza się co dzień. Przyjaciel to ktoś, kto nawet, gdy nie podziela twoich poglądów, nie zaakceptuje twych zachowań, przytuli cię i powie: „Hallo… Błądzisz. Trudno, ale będę przy Tobie. Jak otrzeźwiejesz, będę Cię zbierał z podłogi, ze schodów życia”.
Jest taka książka pt. „Sekret”, którą dostałam od przyjaciółki. Autor próbuje w niej udowodnić, że cała energia, którą wysyłamy we wszechświat, wraca do nas. Wierzysz w to? 
– Zanim przeczytałam o tym w tej książce, którą też dostałam od przyjaciółki, wierzyłam w prostą definicję, że każde dane przez ciebie dobro, wraca. Niestety zło również. Dobra energia daje nam to, że łatwiej jest nam żyć. Nie mogłabym Ciebie, np. zaliczyć do mojej piątki, bo nie widziałyśmy się bardzo długo. Ale mam przyjaciół rozsianych w różnych miejscach na świecie, z którymi się nie widuję nawet i dziesięć lat. Nagle spotykamy się po latach i nadal jesteśmy w tym samym punkcie serdeczności, akceptacji. To jest mój drugi krąg. Pierwszy, to ten na telefon. Dzwonię, mówię: Jolka przyjeżdżaj, potrzebuję Cię. Ostatnio miałam takie urocze zdarzenia na działce, gdzie jeżdżę do sosnowego lasu. Opodal jest miasteczko. Weszłam do sklepu, patrzę stoi Hania Krall. Kiedyś też byłyśmy w pierwszym kręgu. Hanuś – Ninuś. Kupiłyśmy sobie bułki, a nazajutrz spotkałyśmy się, bo mieszkałyśmy po dwóch stronach rzeki i rozmawiałyśmy, jakbyśmy się nigdy nie rozstawały. I to jest ten tajemniczy drugi krąg, który też mam. Superkrąg! Czas upłynął i nie ma obcości, wszystko jest tak, jak było.
Myślisz czasami o starości? 
– Boje się. Nie. Czemu mi każesz myśleć o tym, co napawa lękiem? Oczywiście boję się chorób, boje się, że nie będę zależała od siebie, etc. O starości…? Daj mi spokój! W ogóle się nad tym nie zastanawiam.

Rozmawiała: Teresa Gałczyńska / LBQ
fot. Zuza Krajewska

środa, 7 stycznia 2015

Książka „Przemysł spotkań. Wiedza, produkt, motywacja” – nowe spojrzenie na rynek eventowy

Za tydzień ukaże się pierwsze rozbudowane kompendium na temat polskiego rynku eventowego. Premiera książki „Przemysł spotkań. Wiedza, produkt, motywacja” autorstwa Krzysztofa Celucha odbędzie się 15 stycznia.

„Przemysł spotkań. Wiedza, produkt, motywacja” stanowi z jednej strony kompendium dotyczące historii i rozwoju branży organizatorów kongresów, konferencji, wydarzeń korporacyjnych, podróży motywacyjnych (określanej jako przemysł spotkań) w Polsce, z drugiej proponuje nowe spojrzenie na teorię związaną z systematyzacją tego sektora.

W publikacji znajdą się zatem teoretyczne podstawy przemysłu spotkań, pojęcia i terminy, międzynarodowy rys, na tle którego opisany jest proces tworzenia się i rozwoju rodzimej branży po roku 1989. Jak informuje autor, książka jest wynikiem obserwacji dynamicznie zmieniającego się rynku, na którym podmioty związane z organizacją spotkań odgrywają od 25 lat coraz istotniejszą rolę.

Opisany w publikacji sektor spotkań, związany z wieloma dziedzinami – m.in. turystyką, marketingiem, zarządzaniem, psychologią – i łączący w sobie te dyscypliny, stanowi zbiór różnorodnych usług i celów. Ta różnorodność dawała ekspertom, naukowcom wreszcie praktykom zrzeszonym w międzynarodowych organizacjach, możliwość wielu interpretacji i teorii w opisie kształtu rynku. „Przemysł spotkań. Wiedza, produkt, motywacja” – jak podkreśla autor – proponuje nowatorskie spojrzenie na przemysł spotkań, z perspektywy celów, które wyraźnie zmierzają do osiągnięcia zaplanowanych zmian w trzech grupach – wiedzy, produkcie i motywacji. Autor analizuje zarówno zależności zachodzące na rynku wymiany usług, jaki i merytoryczną i biznesową ich wartość z perspektywy proponowanego nowego spojrzenia. Przedstawia studia przypadków konkretnych realizacji w każdej opisanej grupie wydarzeń.

W książce zaprezentowana jest także analiza efektywności spotkań, ich wartości oraz metodologia obliczania zwrotu z inwestycji w spotkania.

Autor wskazuje także istotne zadania, jakie stoją zarówno przed branżą, jak i coraz liczniej reprezentowanym środowiskiem akademickim specjalizującym się w tej dziedzinie. Jednym z wyzwań jest stworzenia rachunku satelitarnego dla przemysłu spotkań, dzięki któremu zostałaby ukazana wartość ekonomiczna tego sektora w długofalowej perspektywie.

W założeniu książka przeznaczona jest zarówno dla specjalistów, jak i tych, którzy nie są związani z przemysłem spotkań.

– Autorski podział branży spotkań, szczegółowa analiza w oparciu o kilkadziesiąt kluczowych polskich realizacji to magnes, którym chciałbym zachęcić potencjalnych czytelników – podsumowuje Krzysztof Celuch.

Premiera książki „Przemysł spotkań. Wiedza, produkt, motywacja” orz spotkanie z autorem odbędzie się 15 stycznia w warszawskim Pin-Up Studio. Partnerem strategicznym i organizatorem wydarzenia jest agencja marketingu zintegrowanego Mea Group.

Premierę współorganizują Akademia Finansów i Biznesu Vistula w Warszawie, Szkoła Główna Turystyki i Rekreacji w Warszawie oraz platforma branży eventowej MeetingPlanner.pl.



poniedziałek, 5 stycznia 2015

Portrety Kobiet Przedsiębiorczych - Ilona Adamska

www.tyibiznes.blogspot.com

Poznałam Ilonę Adamską podczas 13 Konferencji Szpilek po godzinach.  Przyznaję, że nie znałam wówczas magazynu Imperium Kobiet i nie wiedziałam, ze Ilona jest jego założycielką. Ilona robi wrażenie swoim opanowaniem i rzeczowością wypowiedzi. Szczerze opowiedziała o początkach  wydawnictwa IK i miesiącach trwogi oraz wielkich nadziei. I udało się, a Ilona nadal się rozwija i już dziś na rynku są kolejne jej magazyny:  Law Business Quality orazEgypt Exclusive. Poprosiłam o wywiad i cieszę się, że się zgodziła. Zapraszam do lektury!


fot.Witold Szczękowski

Ilono, chciałabym Cię prosić o to, żebyś podzieliła się z moimi Czytelniczkami/kami doświadczeniem zakładania biznesu i przetrwania na rynku przez najtrudniejsze, pierwsze lata. Od czego zaczęła się Twoja przygoda z tworzeniem czasopisma?

- Moja przygoda z magazynami rozpoczęła się na studiach. Dostałam się na staż do kobiecego, magazynu „Jak być kobietą”, bezpłatnego dwumiesięcznika dystrybuowanego na terenie Krakowa. Za 300zł ciężko pracowałam cały miesiąc jako dziennikarka oraz handlowiec, bo oprócz pisania wywiadów miałam za zadanie pozyskiwanie reklam do pisma. Praca fajna jeśli chodzi o spotykanie się z ludźmi, gwiazdami, ale handlowcem byłam słabym. Zresztą do dziś nie umiem sprzedawać reklam i robią to za mnie zewnętrzne biura reklamy. Pracowałam niecałe pół roku w krakowskim wydawnictwie, po czym na drugim roku filozofii stwierdziłam, że rozpocznę zaoczne studia dziennikarskie i poznam tajniki pracy w redakcji. Na trzecim roku studiów założyłam swój pierwszy magazyn PLANETA KOBIET, który był miesięcznikiem ukazującym się na terenie Podkarpacia, skąd pochodzę. Dziś magazyn istnieje w formie portalu lifestylowego (już 6 lat) i notuje miesięcznie ponad 250 tysięcy odsłon. 

Po studiach założyłam magazyn IMPERIUM KOBIET, który był już płatnym magazynem ogólnopolskim, dostępnym w sieci EMPIK.  Kiedy zaczynałam żadna gwiazda nie chciała z nami rozmawiać. Wszyscy się śmiali z tytułu, pytali co to za pismo. Pamiętam jak trudno było mi zaprosić 4 aktorki do wyjazdu na bajeczną sesję zdjęciową do Marrakeszu. Dziś po 4 latach istnienia piszą dla nas znane i cenione polskie nazwiska: Tyszkiewicz, Fajkowska, Bakuła, Rogowiecki, Łącz, Nowakowska, Mazurówna. Mieliśmy wywiady na wyłączność z topowymi aktorami świata. Na łamach IK pojawili się m.in. Daniel Craig, Tom Hanks, Pierce Brosnan. Był także Lenny Kravitz czy Josh Groban. Z polskich gwiazd: Kayah, Krystyna Janda, Grażyna Szapołowska, Olga Bończyk. Tych osób nie trzeba przedstawiać. To pokazuje i dowodzi, że wreszcie się liczymy jako Imperium Kobiet, że coraz więcej gwiazd polskiego show-biznesu nam ufa. Przychodzą licznie na nasze imprezy. Magazyn wciąż się zmienia. Obecnie mocno uderzamy w wydania elektroniczne. Obniżamy nakład drukowanej wersji na rzecz elektronicznych. Możecie pobierać Imperium kobiet w formie e-booka na największej platformie internetowej AGORY – publio.pl

Co było najtrudniejsze w pierwszych miesiącach działalności?  
- Przede wszystkim pozyskiwanie reklam, dotarcie do klientów. Nie jest łatwo takim niszowym magazynom, jak nasze, pozyskać reklamodawców. Choć magazyny podobają się klientom wszyscy chórem odpowiadają, że mając do wydania np. 30 tys. zł na reklamę, wolą pójść do magazynu typu VIVA czy GALA, która ma kilkaset tysięcy nakładu, niż do naszego, mimo że i szata graficzna i merytoryka bardzo im się podoba. To boli. Po prostu przegrywamy z dużymi wydawnictwami mniejszym nakładem, bo na pewno nie zawartością i tematyką. Ale jest coraz lepiej, ponieważ tak jak wcześniej wspomniałam koncentruję się na wydaniu elektronicznym magazynów i generalnie na internecie. Zakładam kolejne magazyny, ale i portale internetowe. Obecnie mam już 3 magazyny, 4 portale i 2 prężnie działające blogi. Zaczęłam sprzedawać klientom atrakcyjne pakiety reklamowe.  I coraz więcej firm skłania się właśnie ku reklamie w sieci. Zauważmy jak mocno spada sprzedaż magazynów drukowanych na rzecz e-booków. Niedawno byłam na wywiadzie z dziennikarzem Gazety Wyborczej, który sam przyznał, że od roku nie miał w ręku drukowanego tytułu. Ma prenumeratę kilku swoich ulubionych magazynów, ale … na tablecie. 

Mój drugi magazyn Law Business Quality współpracuje aktualnie ze Związkiem Pracodawców Branży Internetowej IAB Polska. Ostatnio odbyła się konferencja, na której Związek zaprezentował najnowszy raport zatytułowany „Perspektywy rozwojowe reklamy online w Polsce”. Jego premierze towarzyszył IAB Expert Panel, podczas którego przedstawiciele najważniejszych firm branży internetowej dyskutowali na temat kondycji i przyszłości reklamy online w Polsce. W roku 2014 wartość reklamy online powinna przekroczyć 2,5 mld zł – to jedna z prognoz zaprezentowanych w raporcie. Raport ten dowodzi to, o czym wszyscy zaczynają mówić, że przyszłość to internet, gdzie magazyny będą publikowane, a czytane za pomocą tabletów, smartfonów i  e-booków. Szkoda, bo osobiście kocham druk, wydania papierowe...,ale świat się zmienia i musimy iść zgodnie z duchem czasu, by nie zostać w tyle.

Co dawało Ci siłę w trudnych momentach? Czy  miałaś przy sobie osoby, które Cię wspierały?
- Przede wszystkim rodzina, choć czasem mama, gdy się martwiła, mówiła, żebym poszła do tzw. stałej pracy.  Żyłabym wtedy bez stresów. Ale czy byłabym wtedy szczęśliwa? Nie.  Zawsze powtarzam, że należy w życiu słuchać wewnętrznego głosu.  Człowiek, który go nie słucha i który nie ma odwagi, aby pójść drogą swoich marzeń, staje się bardzo nieszczęśliwy. Les Brown powiedział kiedyś: „Pragnienie nietuzinkowości może narazić nas na krytykę ze strony innych. Bądźmy na to przygotowani. Bądźmy przygotowani na sabotaż i spiskowanie przeciw nam. Członkowie rodziny mogą próbować utrudniać nam wybór własnej drogi życiowej. Nie spodziewajmy się, że bliscy oczami wyobraźni ujrzą cel naszych marzeń”.  Dziś wspiera mnie mocno nie tylko mama,  tato, ale także brat oraz partner.  Najbliższa rodzina to moi jedyni prawdziwi przyjaciele, którzy nigdy nie zawiodą, którzy, gdy zajdzie potrzeba sprowadzą mnie na ziemię, krzykną, hukną… lub będą chwalić i dopingować. I za to ich kocham!!!

Jak motywowałaś swoich pracowników do walki, bo wiemy już, że trwała ona trzy lata!
Nigdy, przenigdy nie nazywam ludzi tworzących mój magazyn – pracownikami. To są moi znajomi, niektórzy z nich to moi przyjaciele, którzy są ze mną od pierwszego wydania Imperium Kobiet.  Moje wydawnictwo tworzą wyjątkowe osoby, które poznałam całkiem przypadkiem. Z niektórymi nie widziałam się nigdy na żywo, bo pracujemy zdalnie, przez internet. Gdy rozmawiamy sobie na Facebooku czy drogą e-mailową czuję, że odbieramy na tych samych falach. Będąc na ostatnich, IV urodzinach Imperium Kobiet, które obchodziliśmy w hotelu Sofitel Victoria w listopadzie tego roku, z dumą i ze wzruszeniem patrzyłam na swoją redakcję… jak bardzo jest ze sobą zżyta, jak super czują się  w    swoim
towarzystwie. Przyjechali ludzie z całej Polski. Znali się tylko z Internetu, a podczas spotkania zachowali się tak, jakby znali się całe życie. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia z gali. (śmiech) A wracając do pytania: nie muszę ich motywować! Są doskonale zmotywowani do tego, by podbijać ze mną polską branżę wydawniczą.

Gratuluję zatem! Taka ekipa to skarb i rzadkość. 
Kiedy poczułaś, że wychodzisz na prostą? Co wtedy czułaś?
- Imperium Kobiet cały czas się rozwija. Dopiero po 3 latach mogłam powiedzieć, że przestałam dokładać do interesu. Teraz, po czwartym roku, mam już na druk i pokrycie kosztów składu, zdjęć z agencji fotograficznych, felietonistów. Natomiast dobrze rokuje Law Business Quality, które po trzecim numerze już zarabia na siebie.  Jednak biznes to biznes. Takie pisma zawsze będą cieszyły się zainteresowaniem. Poza tym jest zdecydowanie mniejsza konkurencja. My trafiliśmy w pewną niszę. I odpukać – jestem dobrej myśli, jeśli chodzi o rozkwit LBQ.  Mamy super wsparcie największych organizacji biznesowych, kancelarii prawnych, ludzi sukcesu.

Pism kobiecych na rynku jest sporo. Zazwyczaj sięgamy po swoje ulubione tytuły, które czytamy od lat. Rzadko wybieramy coś nowego. Bez ogromnych nakładów na reklamę w mediach, w telewizji nie jesteśmy w stanie przebić się ze swoim niszowym tytułem do szerszej grupy Czytelników. A rozumieją to tylko Ci, którzy wydają takie pisma jak nasze.  Bo z boku wygląda to trochę inaczej… Dlatego organizuję różnego rodzaju akcje charytatywne, eventy, kampanie społeczne, plebiscyty, bo to skuteczny sposób na dobry PR i tańszą reklamę. Zobaczymy, co przyniesie nowy rok.

Czy w trakcie tworzenia IK  rozwijałaś też inne projekty? Jeśli tak to jakie? Opowiedz o nich, proszę.
- Przez pierwsze dwa lata zajmowałam się tylko i wyłącznie rozwijaniem magazynu. Później zabrałam się za pisanie swojej pierwszej książki pt. „Ona w jego oczach. Znani mężczyźni o kobietach”. Jest to zbiór opowieści znanych panów na temat kobiet. Na kartach mojej książki znaleźli się m.in. prof. Bralczyk, Andrzej Blikle, Jan Kanty Pawluśkiewicz, Andrzej Krzywy, Jacek Borkowski, Ryszard Rembiszewski czy Radosław Majdan. Przekrój różnych typów osobowości.  Książka powstała w ramach akcji charytatywnej na rzecz Fundacji Krwinka z Łodzi zajmującej się dziećmi chorymi na raka. Patronem honorowym została Pani prezydent Łodzi – Hanna Zdanowska, a sponsorem głównym Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych. Aktualnie przygotowuję drugą książkę. Jej premiera przewidziana jest na luty. Wspierać będziemy warszawską Fundację SUKCES zajmującą się głównie samotnymi matkami. 
W 2013 roku otworzyłam własną agencję PR, założyłam dwa nowe magazyny LAW BUSINESS QUALITY i EGYPT EXCLUSIVE, a także rozpoczęłam cykl spotkań dla kobiet w ramach Akademii Law Business Quality. Jak widać – nie narzekam na nudę. (śmiech)

Skąd pomysł na drugi magazyn – Law Business Quality? Do kogo on jest kierowany?
- Od jakiegoś czasu zaczęłam przyglądać się różnym inicjatywom kierowanym do kobiet biznesu. Zaczęłam chodzić na spotkania, konferencje. Sama zaczęłam być też zapraszana jako prelegentka na tego typu eventy. W mojej głowie pojawiła się myśl, aby stworzyć pismo o biznesie, ale nie tylko. Marzyłam, aby znalazły się w nim zagadnienia związane z prawem, ekonomią, inwestycjami, sztuką, ale też życiem w luksusie, podróżami.  Wszystko w oprawie pięknych, ekskluzywnych zdjęć. Napisane bez biznesowo - prawniczego żargonu. Kierowane do każdego, kto ma ochotę dowiedzieć się jak osiągnąć sukces w biznesie, jak rozwinąć skrzydła.  Mój magazyn tworzą dziś wybitni prawnicy, wykładowcy najlepszych warszawskich uczelni,  trenerzy, coachowie. Redakcja wciąż się powiększa, bo dopiero raczkujemy… , ale wierzę głęboko w sukces tego magazynu. Sam fakt, że w najnowszym wydaniu mamy  m.in. wywiad na wyłączność z Niną Terentiew kobietą sukcesu, której nikomu nie trzeba przedstawiać czy prezesem Ryanaira świadczy o tym, że idziemy w dobrą stronę, a znane i cenione nazwiska chcą z nami współpracować.  I również uderzamy w stronę wydań elektronicznych. Zapraszam na publio.pl

Niedawno odbyła się inauguracja internetowej wersji LBQ?  Co jeszcze planujesz dla rozwoju tytułu?
- Tak, w listopadzie ruszyła strona www.magazynlbq.pl, na której nie tylko pojawiają się wydania drukowane, ale także publikujemy bieżące wydarzenia ze świata ekonomii, prawa, biznesu. Promujemy ciekawe konferencje, pokazy mody, prestiżowe wystawy, wernisaże. Jeśli chodzi o promocję tytułu – wymyśliłam sobie jeszcze spotkania z kobietami  w ramach AKADEMII LAW BUSINESS QUALITY. I uwaga – spotkało się to z lawiną krytyki ze strony „konkurencji”, która twierdzi, że ukradłam im pomysł. Po pierwsze nikt nie ma wyłączności na tego typu działania,  nie są one nigdzie opatentowane. Poza tym nie oszukujmy się - przecież na rynku istnieje już wszystko. Co nowego można wymyślić?  Milion organizacji, klubów biznesowych, magazynów robi takie spotkania. Poza tym najczęściej oskarżają i krytykują nas ci, którzy nawet nie wiedzą, jaką formułę mają moje spotkania. Zapewniam, że proponuję coś zupełnie innego. Poza tym większość takich kobiecych spotkań kierowanych jest do zamożnych pań biznesu. Ja stawiam na kobiety będące na rozstaju dróg, które często nie wiedzą, czy tkwić w korporacji, w pracy, która ich unieszczęśliwia, czy rzucić wszystko i rozpocząć własną działalność.  Moje spotkania mają charakter motywacyjny. Nie są  typowymi warsztatami, szkoleniami.  Najczęściej są to babskie weekendowe spotkania w SPA, krótkie rozmowy z coachami połączone z wypoczynkiem, dobrą zabawą i inspirującymi rozmowami do rana. Chcemy by kobiety choć na chwilkę odpoczęły od zgiełku codziennych obowiązków, dzieci, męża. Wyjechały sobie na weekend, poznały inne kobiety, nawiązały nowe kontakty biznesowe, a przy okazji dowiedziały się ciekawych rzeczy od naszych prelegentów.  O sukcesie tego typu spotkań możecie przeczytać na www.magazynlbq.pl w zakładce AKADEMIA LAW BUSINESS QUALITY. Opinie uczestniczek mówią same za siebie. 

Bardziej niszowy jest kolejny magazyn Egypt Exclusive, skąd pomysł na tak niszowe  pismo? Czy możesz dziś już powiedzieć, że to był trafny strzał?
- Magazyn o Egipcie zrodził się przede wszystkim z mojej wielkiej fascynacji Egiptem, kulturą arabską, muzyką, ludźmi.  Od zawsze ciągnęło mnie do tych klimatów. Wcześniej współpracowałam z ambasadą Maroka. Latałam praktycznie co dwa miesiące do tego magicznego kraju. Zwiedziłam m.in. Fes, Marrakesz, Casablankę, Agadir, Rabat.  Organizowałam w Maroku sesje zdjęciowe z gwiazdami do polskich magazynów, ale także do Imperium Kobiet. Za okładkę z Czesławem Mozilem w Agadirze, Imperium Kobiet dostało we Francji, prestiżową nagrodę w konkursie fotograficznym. Poza tym mało kto wie, jak cudowne warunki narciarskie panują w Maroku, bo o tym się nie mówi. Polskie biura podróży polecają tylko Agadir jako miejsce wypoczynku. Podróżując w 2013 roku (praktycznie co miesiąc) do Egiptu poznałam jego prawdziwe smaki, zapachy, tajemnice. Miałam okazję brać udział w życiu poza hotelami. Zaprzyjaźniłam się z kilkoma Egipcjankami. Mam w Egipcie sporo przyjaciół i swojego ulubionego fryzjera, który, oprócz zabiegów na włosy, robi doskonałe zabiegi na twarz starożytną metodą Nefretete, czyli bawełnianą nitką. Za tym najbardziej tęsknię. (śmiech). 

W maju 2014 roku rozpoczęłam współpracę z Ambasadą Egiptu w Warszawie. Niedawno powstał portal www.egyptexclusive.pl. Wersję drukowaną magazynu zamykam. Robimy tylko wersję online. Co ciekawe zaczynają do nas pisać różne organizacje z Egiptu, kobiety, które wyszły za mąż za Egipcjan. Dostajemy sporo miłych wiadomości na Facebooku nie tylko od Polaków, ale także od Egipcjan za to, że pięknie pokazujemy Egipt, że łamiemy stereotypy. O otwarciu naszego portalu napisał magazyn TTG, który jest pierwszym magazynem i portalem branży turystycznej powstałym w 1992 roku (wtedy ukazującym się pod nazwą TTG Polska). Dziś należy do światowej rodziny TTG. Takie rzeczy cieszą.

Znasz wiele znanych i lubianych kobiet, takich jak  Pani Beata Tyszkiewicz, która jest uosobieniem klasy i elegancji. Jaka jest Pani Beata Tyszkiewicz, co mogłabyś powiedzieć o damie tego kalibru?
- Panią Beatę Tyszkiewicz poznałam w 2012 roku. Zaproponowałam jej wywiad do Imperium Kobiet. Zgodziła się bez wahania. Ba… nawet udało mi się nakłonić ją do sesji zdjęciowej na okładkę jednego z numerów.  Pamiętam, że była to dość trudna sesja, ale zakończyła się pełnym sukcesem. Pani Beata to klasa sama w sobie. Prawdziwa dama,ale bardzo wymagająca. Przy tym ciepła i cudowna. Na każde nasze spotkanie przynosiła mi pieczone przez siebie ciasteczka. Kilka razy dostałam do domu robione przez nią osobiście powidła. Pychotka! Przez ponad rok tworzyła naszą redakcję. Pisała wspomnienia z planów zdjęciowych swoich filmów. Możecie je przeczytać na www.ikmag.pl

Jak Ci się współpracuje z innymi gwiazdami? Jaki jest ten świat gwiazd?
- Kiedyś byłam nim bardzo zachłyśnięta. Zwłaszcza zaraz po przeprowadzce do Warszawy. Jednak kiedy zaczęłam zagłebiać się w ten świat zrozumiałam jakimi prawami się rządzi i dziś… po 4 latach świadomie się z niego powoli wycofuję…To nie dla mnie. Mam kilku przyjaciół z show-biznesowej brażny, ale to  wyjątki.

Czy któraś ze znanych kobiet jest dla Ciebie wzorem? Jeśli tak to dlaczego?
- Podziwiam Panią Krystynę Jandę. To dla mnie gwiazda wielkiego formatu.  Natomiast moim wzorem i osobą, którą chciałabym być jest Oprah Winfrey. Cenię ją za upór, wytrwałość i bycie niezniszczalną w drodze do sukcesu! Marzę o takim sukcesie jaki ona odniosła. I wierzę w to, że za 10 lat będę miała, tak jak ona, własne medialne imperium.

Czy czujesz się już kobietą sukcesu?
- W żaden sposób. Nie jestem kobietą sukcesu. Przynajmniej jeszcze nie teraz.  Ja cały czas się rozwijam.  Idę do przodu. Stawiam na rozwój. Poza tym ja dopiero uczę się biznesu. Jestem duszą artystyczną, kreatywną, lubię tworzyć… z biznesem natomiast jestem trochę na bakier. (śmiech). Bo biznes to pieniądze, a u mnie z tym jeszcze różnie bywa. Raz są, raz nie! Jeszcze sporo muszę się nauczyć, aby za 20 lat być na liście najbogatszych Polek według Forbesa. To mój plan długoterminowy. (śmiech).

Ambitne plany są bardzo pożądane, dlatego trzymam kciuki! 
Jakie  masz plany na kolejny rok? Czy one wiążą się głównie z wydawnictwem czy może będziesz  również  szukała nowego kierunku?
- Planów na nowy rok nie chcę zdradzać. Opowiem jak się spełnią. Na pewno do lutego jestem zajęta swoją drugą książką.

Dziękuję Ci za poświęcenie mi czasu.
- Ja również dziękuję za zaproszenie do rozmowy. Wszystkim Czytelnikom/czkom Twojego bloga i Tobie życzę spełnienia marzeń i udanego roku 2015!
Dziękuję:) Wzajemnie.

http://tyibiznes.blogspot.com/2014/12/portrety-kobiet-przedsiebiorczych-ilona.html